[363] Wielki Północny Ocean: Kosmos
18 czerwca 2020Rin wciąż jest uczniem Porucznika, ale jego szkolenie powoli dobiega końca. Niebawem ma się rozstać z nauczycielem i po raz kolejny szukać swojego miejsca na świecie. Tym razem samodzielnie, bez ciążących mu nad głową rozkazów. Kosmos opowiada o jego lęku przed samodzielnością i zagubieniu.
Po raz kolejny muszę się zachwycać konstrukcją postaci. Tym razem na pierwszy plan wysuwa się Porucznik. Szelenbaum pozwala nam go nieco bliżej poznać – poznajemy rodzinęi nie do końca określone słabości. Z czego wynikają możemy się jednak tylko domyślać, nie poznamy jasnych odpowiedzi. Dzięki temu postać żołnierza staje się bardziej zrozumiała, nie przytłacza już niewiadomymi, ale zarazem równie tajemnicza. Na pierwszy plan wysuwa się też swego rodzaju szaleństwo Porucznika. Ale tu przyznać muszę, że choć tak właśnie określa go Rin, to jednak czuję pewien opór przy takiej diagnozie. Powód jest bardzo prosty: Rin określa go również świetnym aktorem, a z tym czytelnik nie może się nie zgodzić. Efekt jest taki, że choć zachowania Kruka bywają nielogiczne, to niełatwo określić, na ile jest to wynik szaleństwa, a na ile chęć wywołania określonego wrażenia. Do tego dochodzi kwestia jakiegoś strasznego poczucia winy, które na Poruczniku ciąży i nie wiemy z czego wynika. Jego działania, nie zawsze rozsądne, też są wynikiem jakieś kary, którą zdaje się wymierzać sam sobie. Nie da się ukryć, że jest to jedna z najlepiej wykreowanych postaci i najmocniej skomplikowanych, jakie miałam okazję spotkać w literaturze.
Głównym bohaterem pozostaje jednak Rin. Z pewnym rozczarowaniem odkryłam pewne cofnięcie postaci na początku Kosmosu – znów mamy powrót do chusteczki i przeszłości, zanik inicjatywy… Szybko jednak doszłam do wniosku, że jest to całkiem logiczne z punktu widzenia konstrukcji postaci. Rin odnalazł swoje miejsce u boku Porucznika, ale jego utrata znów spycha go w ciemność, w lęk, zagubienie, więc potrzebuje elementów stałych, które mogłyby go chronić, które w jakiś sposób by go określiły, tak samo zresztą działa powtarzane jak mantra zdanie „Jestem Mikadejo…”. Mimo pozornego cofnięcia i lekkiego odsunięcia (wszak głębsza konstrukcja Porucznika musiała się odbyć kosztem czegoś), Rin jest postacią, która również naprawdę mocno się rozwija. Nadal jest interesujący, jeśli spojrzeć na niego jak na chłopaka, który wychował się poza nawiasem społeczeństwa – czy potrafi się w nim odnaleźć?, w jaki sposób?.
Kosmos jednak wciąż nie jest powieścią o wartkiej akcji. Nie dzieje się tu wiele, na dobrą sprawę trudno w ogóle mówić o fabule, jako o czymś dążącym z punktu A do punktu B. Nie ma takich punktów, jest tylko życie bohaterów powieści – nie do końca zwyczajne, ale też nie jakoś szczególnie wyjątkowe. W tle rozgrywają się pewne wydarzenia, które mogą mieć znaczenie później, ale nawet się nie zdziwię (i nie rozczaruję), jeśli w żaden sposób autorka do nich nie wróci, nie wyjaśni w dalszych tomach.
Fani rozbudowanych i ciekawych światów fantastycznych też nie mają tu czego szukać. O świecie przedstawionym wiemy naprawdę niewiele, poznajemy go mimochodem, kiedy po prostu nie ma innej możliwości lub jakiś element może mieć znaczenie – dosłowne lub symboliczne.
Kosmos jest jednak powieścią, która zachwyca mnie równie mocno jak pierwszy tom. Cenię ją właśnie za nieoczywistą konstrukcję postaci, ich skomplikowanie. Ich analiza, zagłębianie się w psychikę nie jest czymś przyjemnym, ale bardzo satysfakcjonującym – pojawia się wiele elementów do przemyślenia, oceny, która wcale nie jest łatwa, ba, czasem niemożliwa. To książka dla tych, którzy przy czytaniu lubią myśleć – jest tu naprawdę duże pole do analiz literaturo- i kulturoznawczych.
K. Szelenbaum, Kosmos, Warszawa 2013.
Nie kojarzę dobrze tej serii. Sama jej nie czytałam i na razie nie planuję czytać pierwszego tomu, Fajnie, że pomimo wad, widzisz w niej także plusy.
Książki jak narkotyk
Właściwie mam wrażenie, że nie ma wad – po prostu w tej książce fabuła, akcja czy tradycyjna konstrukcja świata to tylko drobne elementy, wcale nie najważniejsze, a gdyby je bardziej rozbudować, mogłyby przyćmić to, co ważniejsze.
Nie znałam tej książki. Dzięki za recenzje