Subiektywnie, obiektywnie… Zmory blogosfery
22 czerwca 2016Jakiś czas temu robiłam ankietę dotyczącą bloga i mediów społecznościowych. Wyników całościowych nie będę przybliżać, bo o ile są interesujące dla mnie, o tyle dla Was chyba niezbyt i tak samo – o ile ja mogę z nimi coś zrobić (poprawić szablon na komórki, wprowadzić posty tylko powiązane z książkami i lifestylowe), o tyle Wy już nie bardzo. Niemniej chciałabym się odnieść do jednej z wypowiedzi na temat recenzji (powtarzającej się kilka razy), która mnie zastanowiła: że czasem są mało subiektywne.
Ogólnie to zawsze mnie zastanawiało, czym ten subiektywizm i obiektywizm jest oraz dlaczego budzą takie emocje. Niby pojęcia oczywiste a ileż kłótni z nimi związanych! W końcu, czy jakiekolwiek twierdzenie człowieka może być obiektywne? Czy obiektywizm może istnieć gdziekolwiek poza empirycznymi badaniami naukowymi? I czy recenzja może i powinna być obiektywna?
Mam wrażenie, że obiektywizm dotyczy właśnie tylko tych badań naukowych i ich wyników. A i to nie wszystkich, bo tych naprawdę dobrze przeprowadzonych, co nie zawsze ma miejsce. Dlatego uważam, że każda recenzja jaką napisałam jest subiektywna – zwracam w niej uwagę na wybrane przez siebie aspekty, oceniam przez pryzmat książek, które przeczytałam, przez pryzmat własnej wiedzy ogólnoliterackiej, emocje w chwili czytania i pisania recenzji, uwagi poświęconej książce w trakcie lektury etc. I tak jest z każdą recenzją wszędzie. Nawet w profesjonalnej krytyce literackiej, bo inaczej każda recenzja byłaby taka sama, a przecież i zawodowcy mają rożne opinie na temat tej samej pozycji.
Nie to jednak zastanowiło mnie tym razem. Zastanowiłam się, co robię nie tak, że ten subiektywizm może komuś umknąć. Za rzadko używam moim zdaniem i uważam, że? Niewykluczone, ale kurczę: to mój blog, mój tekst, ja przeczytałam książkę, więc niby czyim zdaniem ma być? Jakbym cytowała lub powoływała się na czyjeś słowa, to wstawiła bym przypis lub wspomniała o tym. Jeśli tego nie robię, to chyba oczywiste, że moim i nie ma sensu wspominać? Tak mi się przynajmniej zawsze wydawało.
Nie piszę o emocjach? No nie piszę, co poradzić? Mogę zacząć, tylko nie wiem po co. Każdy z nas jest inny i inaczej odbiera pewne aspekty, inne rzeczy go poruszają. Każdy czyta książkę w innym momencie życia i fakt, że mnie coś poruszy, nie oznacza, że kogokolwiek też. Zresztą, jakie mają znaczenie uczucia w przypadku książki? Sama czytając recenzję jestem mało zainteresowana tym, jak jej autor się czuł przy lekturze. Interesuje mnie, czy fabuła trzymała się kupy, czy świat był dobrze przedstawiony, bohaterowie ciekawi, jak bardzo schematyczna była. Czy ma przesłanie i czy jest ono cokolwiek warte? Czy w książce jest coś ciekawego? To że recenzent płakał czytając zakończenie tej książki, a był szczęśliwy czytając innej mi nie pomoże.
Zastanowiłam się i nie doszłam do niczego. Nie wiem, co to znaczy, nie wiem jak mogłabym to zmienić i czy w ogóle chcę. Jeżeli ktoś mi wytłumaczy, na czym miałyby polegać subiektywizm, to chętnie przemyślę, czy warto zmienić sposób pisania recenzji. Póki co pozostaną takie, jakie są. Różne poziomem, różne spostrzeżeniami, ale według podobnego schematu.