[470] Efekt pandy

18 września 2022 0 przez Aleksandra

Tereska nie doszła do siebie jeszcze po dywanowych przygodach, a już musi się mierzyć z równie wielkim wyzwaniem – przyjazdem mamusi. Mamusia zwykle wpadała jak po ogień, tym razem jednak zebrało jej się na rodzinny wypoczynek i uparła się na wyjazd do spa. Zamiast odpoczynku, jak to u Tereski, pojawił się zbrodzień, nowe hobby i vatowanie na podłodze, bo tylko w jednym miejscu jest internet.

Zacznę od tego, że absolutnie kocham bohaterki Efektu pandy. To wariatki, teraz jeszcze deczka straumatyzowane, ale bawić się z nimi można świetnie. Każda ma swój własny odlot w dziwne rejony i czytanie o nich razem, to prawdziwa przyjemność. Absolutnie nie dziwię się, że w pewnym momenice Zoja też obserwowała matkę i babcie z fascynacją, ponieważ sama chętnie usiadłabym obok i popatrzyła, co też nowego wyczyniają.

Efekt pandy to jednak nie tylko cudowne bohaterki, ale także świetna fabuła. Tak jak z Dywanem miewałam problemy, bo pewne rzeczy potrafiłam przewidzieć nim się wydarzyły, tak tutaj takowych nie było – druga książka o Teresce jest o wiele bardziej zaskakująca. Z zakończeniem na czele, bo to było po prostu fantastyczne, ale też bardzo prawdopodobne w czysto ludzkim wymiarze. Nie chcę tutaj zdradzać więcej, żeby nie spoilerować, ale rozwiązanie zagadki zbrodzienia bardzo mnie satysfakcjonuje.

Marta Kisiel przyzwyczaiła nas już do humoru w swoich powieściach. Efekt pandy ma pod tym względem chyba najlepszy balans, bo jest całkiem sporo trudnych wydarzeń i poważnych problemów, ale gdzieś obok pojawiają się zabawne fragmenty. Co interesujące, to nie jest tak, że żarciki służą tylko rozładowywaniu napięcia, one są zarazem elementem konstrukcyjnym świata, rodziny i relacji między bohaterami. Bez tego humoru nie byłoby Tereski i spółki, nie byłoby tak nietypowych wydarzeń.

Efekt pandy to świetna powieść – z ciekawą fabułą, bohaterkami, których nie da się nie lubić. Trudno o lepszą książką, przy której można się dobrze bawić. No, może poza Dożywociem.