Grzechy czytelnicze

Grzechy czytelnicze

10 września 2017 0 przez Aleksandra

Niektórzy z Was zapewne traktują książki jak swego rodzaju świętość: czytają ostrożnie żeby ich nie uszkodzić, w podróż chowają do specjalnego etui, na zagięte rogi patrzą z przerażeniem… Ja nie, mam parę grzeszków, których się dopuszczam i wcale nie żałuję.

1. Zakreślanie, notowanie na marginesach

Zdarza mi się po książce pisać. Zwykle ołówkiem, więc dałoby się wytrzeć po lekturze, ale nigdy mi się nie chce. Zaznaczam fragmenty z jakiegoś powodu ważne: podoba mi się cytat, dany akapit czy wypowiedź bohatera pasuje do tematu, o którym akurat piszę jakąś pracę, w trakcie lektury pomyślę, że autor zastosował ciekawy motyw i fajnie by było do niego wrócić… Różnie bywa, ale są to ślady nie usunięte i w pewien sposób niszczące książkę, więc robię to tylko z własnymi.

2. Odkładam bez doczytania

Nie wyznaję zasady kończenia zaczętej książki. Książka mi się nie podoba, nie muszę jej przeczytać – nie czytam. Faktem jest, że rzadko mi się zdarza, bym faktycznie trafiła na książkę tak złą, że po prostu nie mogę kontynuować, ale bywa. Ostatnio tak skończyło Ślepnąc od świateł Żulczyka.

3. Wybieram po okładce

Wiem, że nie ocenia się po niej, ale komu się to czasem nie zdarza? Ładne rzeczy kuszą, brzydkie odpychają. Nieskończoność tylko dla okładki wzięłam i spodobała mi się…

 

4. Zaginanie okładek

I łamanie grzbietów, czasem rozerwanie papieru, tudzież inne uszkodzenia mechaniczne powstałe w wyniku przewożenia w torbie z masą innych rzeczy, układaniem w stosy na stole/krześle, drzemką z książką… Różne rzeczy się dzieją, gdy w zasadzie nie bardzo mam czas na czytanie, a muszę n książek przeczytać, bo studia. Część zniszczeń jestem w stanie przewidzieć i wiem, że wynikają z mojej nieostrożności, co nie zmienia faktu, że czasem machnę na to ręką dla wygody.

5. Jedzenie i picie przy czytaniu

Nie zdarzyło mi się jakoś mocno pobrudzić książki, choć zdarzyło się parę razy, że spadło na nią kilka kropli napoju. Pewnie mogłabym na czas jedzenia książkę odłożyć, ale nie zawsze mi się chce – a to fragment taki interesujący, że żal przerywać, a to zmuszałam się do czytania i jak zrobię przerwę to znów będę walczyć sama ze sobą, żeby znów zacząć (Nad Niemnem do tej pory głównie z takim przymusem kojarzę).

A Wy traktujecie książki z najwyższym szacunkiem i uwagą, czy też popełniacie pewne grzeszki?