[217] Dwór cierni i róż
28 sierpnia 2017Ostatnio cały czas piszę o polskiej fantastyce i na razie nie przewiduję dużych zmian w tej materii, ponieważ od dawna odkładałam wiele tytułów na później i w końcu przyszedł czas na ich poznanie. Chwilami jednak mam ochotę odpocząć od twórczości rodzimych twórców i sięgnąć po coś lżejszego oraz popularniejszego. Właśnie tak padło na Dwór cierni i róż Maas, który akurat był w bibliotece.
Feyra przysięgła umierającej matce, że zaopiekuje się rodziną. Nie wiedziała wtedy, jak trudne zadanie ją czeka: rodzina szybko straciła cały majątek, ojciec nie potrafił odnaleźć się w nowej rzeczywistości i nic nie robił, a siostry nie były bardziej pomocne. Aby rodzina mogła przetrwać, Feyra musiała nauczyć się polować. Za którymś razem zabiła wyjątkowego wilka, który okazał się zmiennokształtnym fae. Jego pan przybył po dziewczynę, by za karę zabrać ją do swojego domu.
Ogólnie już na początku wszystko jest szyte dość grubymi nićmi: Feyra zabija przyjaciela i poddanego Tamlina, a ten zamiast się wściec i ją uwięzić, ukarać czy coś, co zrobiłby w tym przypadku normalny człowiek, zaprasza dziewczynę do swojego domu, daje służącą, zapewnia wszelkie luksusy i spełnia zachcianki. Jasne, wszystko się później wyjaśnia, ale ten początek daje całkiem niezły obraz inteligencji Feyry. Dziewczyna wprawdzie jest przerażona i wymyśla coraz to nowe, dziwniejsze metody obrony i zapewnienia sobie bezpieczeństwa, ale jednocześnie wkurza wszystkich domowników, nie słucha ostrzeżeń, a dziwna, nadmierna uprzejmość księcia zaskakuje ją słabo i bardzo rzadko. Ale może tak miało być, może to zagadka dla czytelnika: kiedy Feyra zauważy, że dzieje się coś dziwnego? I jest to zagadka jedyna, bo cała reszta książki jest strasznie przewidywalna. Niemniej, wracając do tematu inteligencji głównej bohaterki, dalej też dobrze nie jest: zagadka, którą słyszy pod Górą jest banalna, ale ona oczywiście nie może jej odgadnąć (zarzut to nie tylko moje odczucie, pojawia się co recenzja), ma wątpliwości co do zawieranej umowy, ale co będzie pytać, żeby je rozwiać?, poznaje fae, który jej pomaga, ale oczywiście uważa go za najgorszego potwora, jaki istnieje, za to ukochany, który ma ją w nosie to inna sprawa… Może nie będę dalej wymieniać, żeby nie było za dużo spoilerów. Problem w tym, że to wszystko czyni Feyrę jedną z najbardziej irytujących bohaterek w fantastyce.
Irytująca w trakcie czytanie jest także powtarzalność Maas: kilkanaście razy czytamy o tym jak to rodzina Feyry jest głodna i biedna, jak Tamlin kochany, jak Rhysand groźny i przerażający, jak biedna śmiertelniczka źle się czuje, jak się boi, jak strasznie jest pod Górą, jak… No, dużo tego, czasami aż miałam wrażenie, że autorka musi zapełnić określoną ilość stron, ale nie do końca wie w jaki sposób i stąd powtórzenia. Szkoda tylko, że nie wpadła na to, by zamiast się powtarzać, po prostu lepiej przedstawić konstrukcję świata, o którym dowiadujemy się niewiele i nawet nie wiemy, czy jest to prawdą, czy tylko kłamstwem, którym przez lata karmiono Feyrę. Przerażające jest to, że autorka ma czas się powtarzać, ale jakoś przedstawić emocje bohaterki po tym jak jednej nocy ledwo uniknęła przynajmniej jednego gwałtu (albo dwóch, trzech, więcej, można by się zastanowić), już nie. W końcu to taki nieistotny szczegół, prawda?
No dobrze, narzekam, marudzę, ale coś mi się w tej książce jednak podobało: odwrócenie ról. Tym razem to nie książę walczy o dziewczynę, a dziewczyna o księcia i cały świat zarazem. Bardzo ożywcza odmiana, nawet jeśli wynika z bazowania na historii Pięknej i Bestii oraz legendzie o Tam Linie. Ciekawie też wyglądają prace domowe wykonywane przez Feyrę pod Górą: jedna z nich jest rodem z Kopciuszka i z perspektywy drugiego tomu wypada całkiem interesująco, nabiera nowego znaczenia.
Podoba mi się także postać Rhysanda, jedyna niejednoznaczna i choć nie zaskakująca, ponieważ bardzo szybko można dojść do wniosku, że książę stworzył sobie ładną maskę, to jednak najciekawsza w powieści. Właściwie tylko dla niego sięgnęłam po drugi tom.
Do pewnego momentu podobało mi się też przedstawienie relacji między Tamlinem oraz Feyrą – powoli rodzące się uczucie, wzajemne uwodzenie, oczarowanie sobą nawzajem. Wyszło naprawdę ciekawie. Pod Górą trochę się wszystko skomplikowało, ale myślę, że oschłość i obojętność Tamlina ma w miarę sensowne uzasadnienie. Nie sprawia, że jest on ciekawą postacią, albo chociaż taką, którą można szczególnie mocno polubić, ale w kontekście związku ma sens.
Dwór cierni i róż nie jest książką tragiczną, ale według mnie tak duże zachwyty nad nią są jednak nieuzasadnione – niewiele ją wyróżnia spośród innych młodzieżówek, niewiele w niej nowości czy ciekawych rozwiązań. Czytało się przyjemnie, ale nie jest to historia, która na długo pozostaje w pamięci.
Autor: Sarah J. Maas
Tytuł: Dwór cierni i róż
Wydawnictwo: Uroborus
Liczba stron: 524