[Do zobaczenia] House of Cards 5

26 sierpnia 2017 0 przez Aleksandra
house of cards

House of Cards jest jednym z ciekawszych seriali, jakie oglądałam w zeszłym roku (recenzja) i dość niecierpliwie czekałam na ostatni sezon. Muszę przyznać, że w żaden sposób mnie nie zawiódł, choć nie dostałam wszystkich odpowiedzi i rozwiązań, których się spodziewałam.

Frankowi Underwoodowi i jego żonie grozi proces. Dziennikarze odkryli zbyt wiele ich przestępstw i nadużyć, a w trakcie kampanii trudno cokolwiek ukryć, czy po cichu zlikwidować problemy. Tym bardziej, że przebojowy kontrkandydat gotów jest wyciągnąć wszystkie brudy, by wygrać…

Piąty sezon serialu jest doskonały pod kątem kompozycji. Nie ma tu zdarzeń i wypowiedzi niepotrzebnych, a nawet jeśli czasem wydają się bez sensu, to później nabierają ogromnego znaczenia i okazują się ważną częścią większej intrygi. Nie jedynej, bo niemal wszystkie postacie w serialu coś knują i czasem niszczą plany innych. Sprawia to, że serial jest nieprzewidywalny, ale i bardzo realistyczny. Realizm wspierany jest także kreowaniem postaci i fabuły tak, by skojarzenia ze światem rzeczywistym nasuwały się same, jak chociażby w wątku Macallana (Damian Young), który do złudzenia przypomina historię Snowdena. Przez to House of Cards tworzy bardzo mroczny i niepokojący obraz świata, który zarazem istnieje i nie. Doskonale ukazuje mechanizmy rządzące polityką, to jak łatwo manipulować opinią publiczną i w zasadzie nie przedstawia żadnego pozytywnego elementu. Nie ma nadziei na to, że coś się zmieni, że dzięki nowemu prezydentowi coś się poprawi, bo nikomu o zmiany nie chodzi. Liczy się tylko władza, a serial doskonale pokazuje ile jest warta dla sprawujących ją. Szczególnie dobrze widać to w ostatnich scenach i wypowiedzi Claire (Robin Wright), choć nie sądzę, by ta bohaterka stała się równie potężna, co dotychczasowi główni gracze. Underwoodowa zbyt łatwo pozwala sobą manipulować, uzależnia się od innych i popełnia błędy. Niewątpliwie wielu jej wrogów będzie na nie czekać. Wracamy tu do konfliktu między Underwoodami, który zawiązał się w poprzednich sezonach, i który wypadł średnio wiarygodnie, za to dość nużąco. Jego echo pobrzmiewa przez cały sezon piąty, by ostatecznie nie znaleźć jasnego i pewnego rozwiązania, ale ostatecznie staje się bardzo wymowne.

Polityka to jednak nie tylko dramaty wielkich partii i głównych polityków. Równie ważne są te, które przeżywają jednostki będące w cieniu. Wątek Douga Stampera (Michael Kelley) całkiem nieźle obrazuje to, jak bardzo można zniszczyć człowieka i jak w gruncie rzeczy łatwo to zrobić, jeśli jest dostatecznie lojalny. W polityce nie ma miejsca na przyjaźnie i sentymenty. Nie ma go też na współczucie i wsparcie ze strony rodziny, jak w przypadku Conwayów, którzy pokazują się jako wspaniała i kochająca rodzina, choć niekoniecznie tak jest w istocie. Tak jak zastanawiałam się przy poprzednich sezonach, czy Underwoodowie są małżeństwem idealnym, czy bardzo patologicznym, tak co do ich konkurentów wątpliwości nie ma – idealni, ale tylko na pokaz.

Czy coś rozczarowuje w serialu? Tak, jest to wątek Thomasa Yatesa (Paul Sparks), który po prostu nuży i niewiele wnosi – ten sam efekt można osiągnąć skracając go o połowę, tak jak i sceny, w których pisarz się pojawia. Właściwie tylko jego zakończenie było interesujące, ale też nie w kontekście samego Yatesa, ale Claire i tego, do czego doprowadził.

House of Cards jest bardzo dobrym serialem, umiejętnie wykorzystującym wydarzenia rzeczywiste i świetne kreacje aktorskie do ukazania gry politycznej na najwyższym poziomie. Doskonale sprawdzi się jako komentarz do świata rzeczywistego, ale i zapewni rozrywkę na kilkanaście wieczorów.

Tytuł: House of Cards

Emisja: 2017

Sezon: 5
Liczba odcinków w sezonie: 13