[63] Dawno, dawno temu… – „Akademia Dobra i Zła”
4 kwietnia 2015Rok wydania: 2015
Kto nie lubił baśni, gdy był dzieckiem? Która dziewczynka nie chciała być księżniczką w pięknej sukni? A chłopiec dzielnym rycerzem, walczącym ze smokami i biorącym udział w turniejach? Podejrzewam, że niewiele znajdzie się takich osób. Sophia, jedna z dwóch głównych bohaterek, „Akademii Dobra i Zła” również chciała być księżniczką. Jej przyjaciółka Agata, chciała być tylko zwykłą dziewczynką. Nie spełniło się życzenie żadnej z nich…
Akademia Dobra i Zła nie jest zwyczajnym miejscem – trafiają tu dzieci, które przygotowują się do występowania w baśniach. Grają w nich różne role – czarnych charakterów i ich pomocników, księżniczek i książąt… Nie wszyscy rzecz jasna mogą zagrać główne role i to jest największe wyzwanie dla uczniów – muszą udowodnić, że są godni zostać najważniejszymi bohaterami baśni. W przeciwnym razie ich los może być straszny…
Książka jest przeznaczona dla młodszego czytelnika, ale bez przesady. Nie powinno się jej dawać dzieciom na równi z samym „Kopciuszkiem” czy „Królewną Śnieżką” a trochę później, gdy dorosną i czegoś się z dawnych baśni już nauczą. Funkcja dydaktyczna w „Akademii” jest mocno zaburzona. Jak to zwykle bywa w baśniach, dobro wygrywa, choć po drodze ma sporo kłopotów, pojawia się jednak problem związany z kreacją świata i bohaterów. Ta zła strona jest doskonale wykreowana – z przeszłością, motywami, celami, marzeniami. Naturalnymi, dobrymi, takimi jakie może mieć każdy człowiek bez względu na wiek. Za to strona dobra jest głupia. Pusta. Bezmyślna, zapatrzona w siebie. Jest… Zła. Na dodatek po tej stronie jest zdecydowanie mniej postaci, którym poświęcono trochę uwagi, a nawet jeśli już, to zostały potraktowane po macoszemu i niewiele o nich wiemy. Naprawdę młody czytelnik, pozostawiony z książką samotnie, może dojść do wniosku, że bycie dobrym jest nieciekawe, nieopłacalne i bez sensu. Końcówka trochę nadrabia w tej kwestii – pokazuje, że nic nie jest takie proste, podziały na dobro i zło są niewłaściwe, a każdy może być taki, jaki chce. Jednak to dopiero końcówka, dobre 80% książki, może doprowadzić do nieciekawych wniosków.
Za to czytelnik trochę starszy… No ten to się może świetnie bawić w trakcie lektury. Humor, dość specyficzny, momentami naprawdę mocno absurdalny, to pierwsze co rzuca się w oczy w trakcie lektury. Jasne, bywają żarty ograne, ale z serii tych, co zwykle bawią. Liczne zwroty akcji, zaskakujące i niezwykłe wydarzenia, w cudownej, baśniowej scenerii są normą w niemal każdym rozdziale.
Opisy stanowią bardzo mocną część książki – momentami, szczególnie w kluczowych fragmentach, miałam wrażenie, że nie czytam książki, a oglądam baśń Disney’a. Szczegółowe, barwne i idealnie oddające klimat, potrafią przenieść do innego świata. I właśnie dla fanów produkcji Disney’a, tę książkę bym poleciła. Wbrew obietnicy z okładki, porównanie „Akademii” z „Rywalkami” jest zupełnie nietrafione. Już bardziej pasuje „Harry Potter”, jeśli się uprzeć przy szukaniu podobieństw.
Wspominałam już, że z bohaterami jest średnio, ale w szkole Zła są też zasługujące na uwagę – Hester – pozornie rzeczywiście zła i okrutna, w istocie to właśnie ona pierwsza zaczyna dostrzegać, że podziały są niewłaściwe. Zastanawia się kim jest, jaka jest i jak być powinno. Nie miałoby to jednak miejsca, gdyby nie główne postacie – Agata, której dużo czasu zajmuje uświadomienie sobie, że jest w istocie dobra, wbrew temu, co wszyscy jej powtarzają i Sophia, która musi sobie uświadomić, że nie jest tak idealna jak jej się wydaje, ale w gruncie rzeczy też jest dobra. Te trzy dziewczynki są postaciami dynamicznymi i mogą bardzo dużo nauczyć młodego czytelnika. Straszy będzie usatysfakcjonowany przyglądaniem się ich rozwojowi, zmianom w psychice i spojrzeniu na świat. Gdyby nie one całą część powieści dotyczącą bohaterów można by skazać na straty.
Nie powiem, trochę wad „Akademia” ma, ale zalet również i bardzo dobrze się bawiłam w trakcie czytania. Myślę, że coś interesującego znajdzie w niej niemal każdy czytelnik, który uważa, że z baśni jeszcze do końca nie wyrósł.
Recenzja bierze udział w wyzwaniu Czytam Fantastykę