[8] Duży zawód – „Drużyna” II
6 września 2013Recenzja bierze udział w wyzwaniu Czytam fantastykę.
Tytuł: Drużyna: Najeźdźcy
Tytuł oryginału: Brotherband. The Invaders
Autor: John Flanagan
Wydawnictwo: Jaguar
Rok wydania: 2012
Liczba stron: 438
„Najeźdźcy” są drugą częścią serii „Drużyna” Flanagana. Akcję w książce podjęto tuż po opuszczeniu stolicy Skandii przez zniesławioną drużyną Czapli. Chłopcy w towarzystwie Thorna ruszają, by odzyskać skradziony Andomal, a zarazem swoje dobre imię.
Akcja w tej części rozwija się bardzo powoli. Bohaterowie docierają do bezpiecznej zatoki, gdzie mogą w spokoju przeczekać sztorm. Hal zaczyna pracę nad kolejnymi udoskonaleniami łodzi, ba, nawet ją uzbraja. Poza tym chłopcy kłócą się i trenują. Dopiero po poznaniu Lydii zaczyna się dziać coś ciekawszego – trafiają na trop Zavaca, pomagają odzyskać wolność okupowanemu przez niego miasteczku… Tyle, że to już połowa książki, a przez wcześniejszą trzeba jakoś przebrnąć.
Mam duży problem z bohaterami w tej książce – nijak nie potrafię się do nich przekonać. Hal mnie denerwuje. W zasadzie jest dość wierną kopią Willa ze „Zwiadowców”, ale niestety brakuje mu jego poczucia humoru i jest jeszcze mocniej przeidealizowany. Postaci mu podobnych literatura widziała setki. Stig był całkiem przyjemnie wykreowany w pierwszej części, później jak zauważają bohaterowie książki, zmienił się. Według mnie na gorsze – ze swoim cholerycznym usposobieniem stanowił całkiem realistyczną i sympatyczną postać. W tej części panuje już nad gniewem, jest wielokrotnie zachwalany i traci urok. Swoją drogą niesamowicie szybko nauczył się poskramiania emocji… Thorn jest najlepszą postacią, bo ma zarówno wady jak i zalety. Nowa w tej części Lydia jest wspaniałą, piękną wojowniczką, pożądaną przez głównych bohaterów tej książki jaki i pobocznych, którzy prawdopodobnie więcej się nie pojawią, na przykład mieszkańców Limmat. Owszem, dziewczyna jest wspaniała i idealna, ale ma też jedną wadę – strasznie zadziera nosa. To nieco ratuje jej kreację jako bohaterki, jednakże nie sprawia, że ją polubiłam. Pozostali są płytcy, jednowymiarowi. Bliźniaki się niemal na okrągło kłócą, Ingvar to niezdara o dużym uporze. Reszta nie istnieje. Oczywiście, biorą udział w zadaniach, mają swoje miejsce na statku, ale są niepotrzebni. Nic nie wnoszą, są czy nie, fabuła wyglądałaby tak samo.
Sporo słyszałam o humorze w „Najeźdźcach” i na słyszeniu się w zasadzie kończy. Serio, niewiele go znalazłam. Sytuacja z kubrakiem była zabawna. Moment gdy Barat oberwał też. Na tym koniec. Komizm słowny, sarkazm tak typowy dla „Zwiadowców”? Mowy nie ma. Raz czy dwa znalazłam coś takiego, ale wyglądało na przypadek.
Sięgnęłam po drugą część „Drużyny” z nadzieją, że będzie lepsza od poprzedniej, niestety zawiodłam się. Nie jest. Przeciwnie, jest gorsza – tom pierwszy, „Wyrzutki”, miał porządną akcję, sporo się działo. Tutaj nie. Co mogę powiedzieć na plus dla Flanagana i „Najeźdźców”? Tom pisany jest lekko. Nie ma masy umoralniających monologów, książka ma być wyłącznie rozrywką. Fabuła ma potencjał i zaciekawia, ale tym razem autor tego nie wykorzystał. Szkoda. Jest to opowieść głównie o przyjaźni między bohaterami, jednakże są momenty, gdy i ona znika. Myślę, że dopisek na okładce „Autor bestselerowej serii „Zwiadowcy”” powinien zniknąć, bo może zniechęcić lub wywołać porównywanie między dwoma seriami, które jest niewskazane. Książkę polecam tylko tym, którzy szukają czegoś prostego na wieczór.
Recenzja ukazała się również na portalu webook.pl