[16] Lekkie rozczarowanie – „Dziedzic Północy”
18 października 2013No dobrze, marudziłam, to zapraszam na recenzję krótkiego opowiadania Clare, przeczytanego jednego z ostatnich deszczowych wieczorów. Bierze udział w wyzwaniu Czytam fantastykę.
Tytuł: Kroniki Bane’a: Dziedzic Północy (Spadkobierca)*
Autor: Cassandra Clare, Sarah Rees Brennan
Rok wydania: 2013
Liczba stron: 32
Na początku uprzedzę, że jeśli ktoś nie czytał „Piekielnych maszyn” Clare i chce uniknąć spoilerów, to „Dziedzic Północy” powinien poczekać na przeczytanie – w książce poznajemy Jamesa, będącego syna Willa Herondale i jest bardzo dużo spoilerów, nawiązań do fabuły. Zwłaszcza, że James Junior, że tak go będę nazywała, ma ciekawe zdolności, w związku z którymi jest tytułowym „Dziedzicem”. Niestety, ja przeczytałam najpierw kolejną część „Kronik” i teraz mam nadzieję, że nie popsułam sobie lektury w wyjątkowo paskudny sposób.
Opowiadanie jest pisane lekko, z humorem i niezwykłą fantazją, podchodzącą nieco pod grafomanię. Cóż, ciężko inaczej przy tak wykreowanej postaci jak Bane. Mężczyzna swoją swobodą rozbraja. Tym razem niestety nie do końca pozytywnie i kreacja postaci nieco mi zgrzyta. Kojarzę czarownika jako postać bardzo pomocną i w pewien sposób skłonną do poświęceń dla przyjaciół. Nie zawsze za darmo, ale jednak. Tym razem tak nie jest. Owszem, zaproponował pomoc Tessie, gdy jej bliscy odejdą, ale na Jamesa Juniora się wypiął. Zostawił jego rodziców z problemem – chcącą się mścić Ligtwoodową, która do tego celu wykorzysta Grace, syna ze skłonnościami do autodestrukcji i jakiegoś innego czarownika-zabójcę, skoro Magnus zlecenia Lightwood nie przyjął.
Fabuła opowiadania jest ciekawa, ale wydaje się niedokończone. Przerwane w bardzo ciekawym momencie, gdy człowiek zastanawia się, co będzie dalej z bohaterami. Czy James dojdzie do siebie czy dziewczyna go zniszczy? Co Grace tak naprawdę czuje? Czy rzeczywiście jest tak wyrachowana, jak się zdaje? Sporo pytań bez odpowiedzi. W tym przypadku nie podoba mi się otwarte zakończenie – za dobrze można całość pociągnąć.
Opowiadanie odbiega poziomem od dotychczasowych, co chyba widać n podstawie recenzji. Przyznam, że zdarzało mi się parsknąć śmiechem, a temu głównie „Kroniki” mają służyć, ale mimo wszystko jest słabsze fabularnie. Szkoda, bo potencjał miało największy ze wszystkich, które już czytałam.
* W sieci istnieją dwa tłumaczenia – „Dziedzic” i „Spadkobierca” niby to samo, ale wydaje mi się, że ten „Dziedzic” bardziej pasuje…