[34] Kłamca: Bóg marnotrawny
2 sierpnia 2014Tytuł: Kłamca 2: Bóg marnotrawny
Autor: Jakub Ćwiek
Rok wydania: 2013
Wydawnictwo: Fabryka Słów
„Kłamca: Bóg marnotrawny” to drugi tom opowiadań Ćwieka o nordyckim bogu Lokim, który po upadku Valhalli rozpoczyna pracę dla aniołów. Tom pierwszy mnie nie zachwycił, jednak muszę przyznać, że drugi jest lepszy. Tym razem opowiadania są ze sobą nieco mocniej powiązane, niektóre postacie znane z jednego, wracają w kolejnych.
Opowiadań w tym tomie jest sześć. Trzy w pierwszej części „Jak On mnie posłał…” i trzy w drugiej „…Tak i ja Was posyłam”. Biblijne nawiązanie w tym przypadku odnosi się do Lokiego, który zyskał dwóch współpracowników, pomagających mu w wykonywaniu kolejnych zadań. Poza zmianami w życiu zawodowym boga, zmieniło się również jego życie osobiste, zamknął pewien rozdział. Mści się na nim również przeszłość – współudział w zniszczeniu Valhalli, kilka dawno zawartych znajomości. W jednym z opowiadań wyjaśniono również cóż cennego jest w piórach zbieranych przez Lokiego, po co mu one i pokrótce przedstawiono teorię ograniczoności zasobów. Sam nordycki bóg został na chwilę Jezusem. W skrócie można powiedzieć, że ilość i jakość wydarzeń w opowiadaniach jest na wysokim poziomie.
W recenzji poprzedniego tomu zastanawiałam się, dlaczego z Michała zrobiono tak nieczułego chama. Podczas lektury „Boga marnotrawnego” musiałam zweryfikować ten pogląd – anioł potrafi być ujmująco czuły i miły. Jeśli na kimś mu zależy. Wtedy też lepiej nie wchodzić mu w drogę, bo może się to źle skończyć – nawet boski sługa nie cofnie się przed manipulacją i morderstwem w ochronie swoich bliskich. Michał stał się spokojniejszy, bardziej opanowany niż w części pierwszej – już nie chodzi cały czas wkurzony, nie krzyczy tez tak często. Pozostałe postacie również są dobrze wykreowane – zarówno te, które pojawiają się na krótko, jak i powracające wielokrotnie. W przypadku dwóch wspomnianych wcześniej współpracowników Lokiego można mówić o pewnej wtórności, są sztampowi. Jeden bystry i przystojny, a drugi niezbyt rozgarnięty i wszystko potrafi zepsuć. Mimo to stanowią interesujący duet i wpasowują się w ogólny poziom książki.
Po raz kolejny Ćwiek sięga po dawne wierzenia – tym razem mamy do czynienia z bogami olimpijskimi, Boga Pająka z wierzeń Afryki Zachodniej i oczywiście dalej poznajemy wizję chrześcijaństwa według Ćwieka. Pod czas lektury chwilami zastanawiałam się, dlaczego to cykl Inkwizytorski Piekary jest nazwany obrazoburczym, skoro i „Kłamcy” pod tym względem niewiele brakuje.
„Kłamca: Bóg marnotrawny” jest lepszą książką niż pierwsza część, opowiadania są ciekawsze. Nie czyni to z niej arcydzieła, w żadnym razie nie jest literaturą ambitną, ale jest przyjemną i lekką lekturą, akurat na leniwe letnie popołudnia.
Recenzja bierze udział w wyzwaniu Czytam fantastykę.