[65] Jak zdobyć diamentowy pył? – „Wampir z MO”
18 kwietnia 2015Rok wydania: 2013
Ciężko wybrać mi opowiadanie najlepsze – wszystkie mają równy poziom i w każdym pojawia się jakiś element, który zachwyca świeżością lub jest wyjątkowo humorystyczny. I tak pierwsze z opowiadań, „Wampir z MO”, jest klasyczną, ale i dobrą, komedią pomyłek, „Hrabina” i „Ostatnia krew” mają fenomenalne zakończenia, a „Gość z Ameryki” pokazuje dziwne i najbardziej absurdalne pomysły majora Nefrytowa. Wszystkie opowiadania w zbiorze są bardzo dobrze dopracowane, w tym samym pilipiukowym stylu. Pełne absurdów, które bohaterowie po prostu akceptują lub nawet nie zwracają na nie uwagi. Stanowią naturalny element rzeczywistości. Wszystkie są niesamowicie humorystyczne, w sposób dobrze znany czytelnikom wcześniejszych książek tego autora. Oczywiście Pilipiuk nie kpi tylko z modnych elementów popkultury, jak wampiry, ale przede wszystkim z realiów. Tych z czasów PRL-u, ale i współczesnych.
Na korzyść „Wampira z MO” przemawia również kreacja postaci. Głównymi bohaterami większości opowiadań pozostają Gosia, Igor i Marek, ale jest i opowiadanie, w którym pierwsze skrzypce gra Radek, brat wampirzycy. Nie są to typowe, znane z tysięcy książek, wampiry. Nie są przeidealizowane, wyniosłe i wspaniałe. Każda z głównych postaci będąca tak zwaną istotą nadprzyrodzoną jest swojska. Zwyczajna, pasująca do naszych realiów i całkowicie normalna. Wampiryzm jest tylko dodatkiem i to takim, który przysparza więcej problemów niż daje korzyści. A te nawet jeśli się pojawią, to i tak zostaną wyśmiane. Jak to u Pilipiuka.
„Wampir z MO” zapewnia czytelnikowi kilka godzin naprawdę dobrej zabawy. Specyficznej, nieodpowiadającej każdemu, ale stali czytelnicy Pilipiuka na pewno będą zachwyceni. Nie zawiodą się zwłaszcza, że klimat, wydarzenia i kreacja bohaterów jest równie absurdalna i przaśna jak w większość opowiadań Pilipiuka.