Ad fontes – pomówmy o romansach
31 lipca 2015O chodzi w Ad fontes? Uwaga, tekst omawia fabułę i postacie, więc zawiera też dużo spojlerów.
Nie ma w tym nic dziwnego, książka pod pewnymi względami jest niezwykła – w XIX wieku wprowadzała sporo nowych elementów. Chociażby przeżycia głównej bohaterki – w dzisiejszej literaturze ciężko się bez tego obejść, wtedy było to bardzo nowatorskie. Witrembskiej było łatwiej, bo jej młodość była bardzo podobna do tej Malwiny i możliwe, że opisując jej losy, opisywała swoje fantazje. Obecnie „Malwina” już zachwytu nie budzi, ale ma sporo elementów, które wykorzystują pisarze.
Brzmi znajomo? Pewnie, że tak. Właściwie każda bohaterka romansów ma podobne cechy. Ba, nie tylko romansów, inne gatunki również ociekają wyidealizowanymi postaciami. Nie powiem, że taka idealizacja postaci pojawia się po raz pierwszy u Witrembskiej – już wcześniej autorzy mieli skłonność do idealizacji i tworzenia postaci bliskich boskości i właściwie Malwina na tym tle się nie wyróżnia. Pasuje za to doskonale do głównej intrygi w powieści.
Ile razy czytaliście książkę lub oglądaliście film, w którym pojawiały się bliźniaki, które rozdzielono, gdy były dziećmi i nie wiedziały o sobie? Pewnie sporo? Mnie najbardziej kojarzą się filmy z bliźniaczkami Olsen, ale było tego więcej. W „Malwinie” również bliźniacy są. Nawet noszą to samo imię, a rozpoznać można ich po znamieniu. Dziwnym trafem mają nawet upodobanie do tych samych kobiet – obaj zakochują się w Malwinie, a jakże. Nie są jedynymi mężczyznami, którzy się w niej kochają, ale to w tej chwili pomińmy. Bracia, o dziwo, nie są rozdzieleni przez rodziców, którzy się rozstali, jak to bywa w przypadku młodzieżówek, ale i ten wątek jest dramatyczny – jeden z nich został porwany przez cyganów. Oczywiście, żeby nudno nie było, bracia dowiadują się o sobie w okolicznościach dramatycznych, kiedy nie wiadomo, czy jeden z nich przeżyje, czy nie (to znaczy nie wie tego nikt poza czytelnikiem). Wcześniej panowie mijali się nie wiedząc o sobie – bo jeden akurat udawał nieznanego rycerza, albo akurat chował się po krzakach (i widział drugiego, ale podobieństwo jakoś mu umknęło), albo miał na głowie hełm. Na szczęście serce zawsze rozpozna tego właściwego… Serce Malwiny w każdym razie.
Jest jeszcze jedna postać poboczna, która zasługuje na uwagę, bo bardzo często taka kreacja pojawia się w literaturze współczesnej – Doryda. Piękna, zła, zazdrosna konkurentka Malwiny. To w niej kochał się Ludomir (nie ten właściwy, którego Malwina kocha, jego brat). W dzisiejszej literaturze Dorydę można znaleźć w kreacji koleżanek z klasy, z którymi główne bohaterki się kłócą (zwykle o chłopaka… w sumie jak tutaj) i nie lubią ich, koleżanek z pracy w wersji dla czytelników trochę starszych. Kreacja tej postaci jest identyczna, z całym egoizmem, pięknym i drogim ubraniem, przekonaniem, że facet powinien być jej i nienawiścią do głównej bohaterki, która, oczywiście, jest całkowitym przeciwieństwem.
Tak mniej więcej zamierzam prowadzić tę serię postów. Z tym, że w przypadku romansu skupiłam się na jednym utworze, ale często będzie ich kilka.
Jeśli ktoś spodziewał się czegoś innego/ma uwagi/rady, to dajcie znać – przemyślę i możliwe, że rzeczywiście coś zmienię. Jakby nie patrzeć piszę dla Was.