[109] Podaruj mi miość
21 grudnia 2015Opowiadania poza rozgrywającą się w czasie świątecznym akcją łączy jeszcze jedno – strata, którą ponieśli główni bohaterowie. Często mowa o rozpadających się rodzinach, odchodzącym lub umierającym rodzicu czy innym bliskim. Zwykle w okresie świątecznym lub są to pierwsze święta bez tej właśnie osoby. Już samo to nie nastraja optymistycznie i opowiadaniom rzeczywiście tego optymizmu często brakuje. Oczywiście, wszystkie są o miłości, większość kończy się dobrze lub z nadzieją na dobre wydarzenia w przyszłości. I niby są to dobre zakończenia – pozytywne, ale nie przesłodzone. Problem pojawia się kiedy człowiek dobrnie już do końca, zastanowi się nad nimi i dojdzie do wniosku, że najwyraźniej potrzeba świątecznego cudu, by wszystko zaczęło się układać. A o taki wniosek nietrudno.
Poziom kolejnych opowiadań jest zbliżony i niemal wszystkie można przeczytać z przyjemnością. Znacząco wyróżniało się Krampuslauf Holly Black. Było zupełnie inne niż pozostałe – mroczniejsze, bardziej tajemnicze i najbardziej optymistyczne, choć szczęśliwie się nie zaczęło, koniec też niewiele z miłością miał wspólnego. Było za to mroczniejsze i nawiązywało do zupełnie innej tradycji niż pozostałe. Bardzo podobała mi się Północ Rainbow Rowell, opowiadanie było po prostu urocze, podobnie jak Dama i lis Kelly Link. Najmniej spodobało mi się opowiadanie Jenny Han Gwiazda polarna wskaże ci drogę. Było zdecydowanie najmniej optymistyczne od początku do końca i choć akcja rozgrywała się w domu świętego Mikołaja, to klimatu świąt tam nie ma wcale.
Właśnie klimat wyróżniał poszczególne opowiadania najbardziej. W jedynych jako taki był, w innych nie było go wcale. I nawet nie mówię o tym świątecznym – akcja wielu opowiadań mogłaby się rozgrywać w innym okresie i wtedy prawdopodobnie wiele zyskałby cały zbiór. Zabrakło mi trochę tej radości, oczekiwania na coś cudownego, które kojarzę z Bożym Narodzeniem. Wiele postaci podchodziło do świąt albo w sposób obojętny, albo z lekkim przerażeniem i niechęcią. Trudno im się dziwić, zważywszy na to, że wszyscy wtedy dobitniej uświadamiali sobie stratę, ale nie do końca rozumiem dlaczego autorzy opowiadań uparli się, by wszyscy bohaterowie musieli cierpieć. Pogoń za realizmem i strach przed przesłodzeniem? Możliwe, ale na skutek tego trochę się zawiodłam na Podaruj mi miłość. Nie jest to jednak zła antologia i można ją przeczytać z przyjemnością.
Autor: Stephanie Perkins (red.)
Liczba stron: 429