[447] Piekło kosmosu
8 grudnia 2021Dziwne błękitne statki kosmiczne atakują galaktykę w różnych miejscach. Są zbyt potężne, by dało się z nimi walczyć, i zbyt zaawansowane technologiczne, by z odpowiednim wyprzedzeniem odkryć ich zbliżanie się. Federacja Galaktyczna wysyła najemników, by spróbowali wyszpiegować tajemniczą flotę, ale nawiązanie kontaktu przynosi więcej pytań niż odpowiedzi.
Piekło kosmosu ma trochę za dużo postaci. Większość jest dobrze wykreowana, ale i tak były chwile, że po prostu się gubiłam w tym kto jest kim i co o tajemniczych najeźdźcach już wie. Skutki tego są dwa: po pierwsze w pamięci zostaje tylko kilku bohaterów, którzy mają zarysowane życie osobiste lub/i jakieś tajemnice, ponieważ chwilami stawały się one ciekawsze niż główna oś fabuły. Po drugie zamiast skupiać się na postaciach i konkretnych wydarzeniach, skupiałam się raczej na ogólnym rozwoju sytuacji, bo po prostu nie sposób zwracać uwagę na wszystkich bohaterów i to, w czym biorą udział. Ma to swoje plusy, świat przedstawiony rzeczywiście wydaje się wielki, a wydarzenia globalne i zagrażające wszystkim, fajnie się też tworzy teorie do wydarzeń i patrzy czy mają jakieś szanse sprawdzenia się. Z drugiej jednak strony kiedy konkretne postaci znajdowały się w sytuacji zagrożenia było mi to zupełnie obojętne, zginą to zginą, trudno, statystka.
Interesująco w takim układzie wygląda świat. Z jednej strony jest właśnie ta wspomniana globalność i starcie kilku różnych grup, mamy też informację o istnieniu kilku ras z różnych planet. Haczyk polega na tym, że te grupy funkcjonujące w galaktyce są lepiej przedstawione niż same rasy – widać między nimi różnice, każda ma własne dążenia i cele, jasno zarysowane konflikty. Rasy różnią się natomiast tylko biologicznie, nie widać tu różnic kulturowych. Trudno w coś takiego uwierzyć, skoro przez tysiąclecia rozwijały się osobno, a integracja zajmuje dużo czasu. Można założyć, że takie przedawnienie wynika ze specyficzności grup, do których należą bohaterowie – organizacje militarne i paramilitarne mają swoje wytyczne, wewnętrznie muszą się dogadywać, a różnice między jednostkami schodzą dalszy plan. Nie zmienia to jednak faktu, że większe zróżnicowanie, trochę bardziej szczegółowe przedstawienie kultury mogłoby pomóc także w różnicowaniu bohaterów. Zauważyłam, że recenzenci często zwracają uwagę na to, że przydałby się jakiś skorowidz na końcu z listą najważniejszych bohaterów, opisem ras czy miejsc i jak najbardziej się z tym zgadzam, z pewnością łatwiej byłoby się we wszystkim odnaleźć i mogłyby się pojawić tam informacje, które nie pasują do głównej książki, bo na przykład nadmiernie by spowalniały akcję.
Jak można mieć pewne zarzuty do świata przedstawionego i bohaterów, tak do fabuły już nie. Akcja w powieści pędzi, wydarzenia następują jedno po drugim bez chwili na oddech. W tym wszystkim autorowi udaje się zmieścić sporo tajemnic dotyczących zamierzchłej historii świata, nawiązując przy tym do wielu wierzeń. Czytelnik pewne rzeczy próbuje sobie składać szybciej niż bohaterowie, bo ma ogląd sytuacji z różnych perspektywy i większą wiedzę na temat wierzeń niż postaci (a przynajmniej tak mi się wydaje). Są to jednak próby w dużej mierze skazane na porażkę, ponieważ Tojza prowadzi fabułę w bardzo nieoczkiwane rejony. Nadal jestem ciekawa czy kilka z moich teorii sprawdzi się w kolejnych tomach, ale część z nich już upadła. Piekło kosmosu to jednak nie tylko gwiezdne potyczki i tajemnice sprzed mileniów – to także życie osobiste kilku postaci, których młodość i czasy przed narodzinami skrywają sporo tajemnic. Losy niektórych z nich się łączą i choć co do części powiązań można mieć dość wcześnie pewne podejrzenia, to najciekawsze jest pytanie dlaczego ich losy potoczyły się tak, a nie inaczej. Nie zawsze otrzymamy odpowiedź w tym tomie, niemniej są to jedne z ciekawszych elementów powieści.
Kiedy zaczynałam czytać Piekło kosmosu spodziewałam się zwykłej space opery, w której bohaterowie zbierają łomot od kosmitów, a później zaczynają wygrywać. Nic bardziej mylnego – choć walka jest tu ważna, to jednak w zupełnie inny sposób niż się spodziewałam. Poza tym fabuła oferuje znacznie więcej, jest znacznie bardziej skomplikowana i interesująca. To jedna z tych książek, które wprawdzie mają swoje wady, ale jednak od razu chciałoby się sięgnąć po kolejny tom.
A. Tojza, Piekło kosmosu, 2021.
Hellspace
~ Piekło kosmosu ~ Demony kosmosu ~
Za egzemplarz recenzencki dziękuję Autorowi.