[Do zobaczenia] Daredevil
17 czerwca 2017Po obejrzeniu Iron Fista, któremu do ideału było daleko, miałam ochotę na kolejny serial o superbohaterach, mogącego zwalczyć znudzenie i pewien niesmak. Padło na Daredevila, o którym niewiele wcześniej słyszałam, ale całkiem fajnie zapowiadał się z opisu. No cóż, tylko zapowiadał się.
Matt Murdock właśnie skończył studia i z najlepszym przyjacielem, Foggym, postanowił założyć kancelarię. Miało być pięknie: chcieli pomagać niewinnym, ratować ich przed więzieniem, choćby za darmo. Murdock poza tym postanowił przywdziać kostium superbohatera i ratować ludzi w nocy. Bardzo szybko zaczęło się to odbijać na jego pracy zawodowej i kontaktach ze znajomymi.
Mam tyle negatywnych uwag, że aż nie wiem, od której zacząć. Zacznę więc tradycyjnie od fabuły. Nudnej, przewidywalnej i chwilami irytującej, ale jednak najważniejszej w serialu. Na sezon przypada mniej więcej jeden główny wątek fabularny. W pierwszym sezonie była to walka z Fiskiem, w drugim z Punisherem i pod koniec doszedł wątek Ręki. O intrygach i powiązaniach między bohaterami i wydarzeniami dowiadujemy się stopniowo razem z głównym bohaterem lub niewiele przed nim. Teoretycznie, oczywiście, w praktyce trochę przewidzieć można wcześniej. Efektem tego niestety jest fakt, że dość dużo czasu zajmuje nam zrozumienie o co właściwie chodzi i do czego kto dąży. Ma to związek przede wszystkim z tym, że nasz tytułowy bohater jest taki super, że zamiast poszukać informacji i porozmawiać, postanawia latać po mieście bijąc każdego, kto mu podpadnie i nie zastanawiając się do czego to właściwie prowadzi i co się stanie, jeśli trafi na silniejszego. No bo po co, myślenie takie trudne.
Ale nie bądźmy źli na Matta, że z logiką i myśleniem u niego krucho, bo nie lepiej jest z pozostałymi postaciami. Tu wariat, tam sadysta, na końcu niby genialny strateg, a i tak nikogo nie interesują konsekwencje czynów. Zabicie strategicznego partnera w interesach może prowadzić do katastrofy i problemów z nimi? No może, to oczywiste dla każdego, poza jednym z bohaterów serialu. Jak się walczy w obronie miasta, to można zginąć i potem już nikt nie będzie go bronił? No niby logiczne, ale nie dla Matta. A na włamaniu do mieszkania można zostać przyłapanym? Jasne, ale co się taka Karen przejmować będzie, najwyżej zginie. Co tam! Na szczęście są tu dwa światełka: Foggy i Claire. Tylko te dwie postacie myślą logicznie, przewidują, a swoimi krytycznymi uwagami (nie na jakimś niesamowicie wysokim intelektualnie poziomie, ale i tak o niebo wyższym niż reszta) przywracają wiarę w twórców serialu i ich inteligencję. Bo serio, widząc niektóre rozwiązania fabularne i poczynania bohaterów, można zwątpić.
Foggy niestety idealny też nie jest, bo za jego sprawą w serialu obserwujemy niesamowite dramy. To „zamknijmy kancelarię, albo jednak nie. Zamknijmy! Nie…” w jego wykonaniu jest strasznie denerwujące. Normalnie dramat jak w telenoweli, a skojarzeniu sprzyja też fakt, że między trojgiem głównych bohaterów pojawia się wątek miłosny. Oczywiście, nieszczęśliwej miłości, bo albo nieodwzajemnionej, albo skomplikowanej, ogólnie takiej, co to na spełnienie nie ma szans.
W serialu próbowano zrobić klimat. Miało być poważnie, miało być dużo przemyśleń na temat tego, na co superbohater może sobie pozwolić, kiedy przekroczy granicę i dlaczego właściwie miałby mieć prawo do walki o sprawiedliwość. Ciekawe rozmyślania. Nie oryginalne, ale ciekawe zważywszy na fach Daredevila za dnia, ale nie wyszło. Po pierwsze dlatego, że główny bohater nie jest zdolny do głębszych przemyśleń i tylko upiera się, że robi dobrze a inni się czepiają, bo tak, on ma rację i oni nie rozumiom… Ekhem, tak, mam wrażenie, że w rozwoju zatrzymał się gdzieś na poziomie mrocznego i niezbyt ogarniętego nastolatka. Po drugie nie wyszyło, bo właściwie niczego nowego nie powiedziano. Powtórzono wszystkie argumenty jakimi posługiwali się przeciwnicy istnienia superbohaterów we wcześniejszych produkcjach: że przyciągają zło, że nie mają prawa stanowić, co właściwe i nie, że narażają ludzi, że nie obchodzą ich konsekwencje, a te nie zawsze są pozytywne… No i tak dalej. W przypadku Daredevila na dodatek strasznie je spłycono, stały się tylko frazesami. I omawiano je z równym zaangażowaniem, co pogodę (a może nawet mniejszym).
Nie polecam. Trudno mi w tym serialu znaleźć coś, co jest godne uwagi, interesujące lub chociaż mało denerwujące. Niestety, nie mogę znaleźć.
Tytuł: Daredevil
Rok produkcji: 2015
Liczba sezonów: 2
Liczba odcinków: 13
Ja tam nie mam czasu na seriale. Może jak znajdę jakiś interesujący to bym go jakoś znalazła… Polecisz coś?
Mi sam serial się podobał, chociaż faktycznie Foggy wprowadzał wiele dramy… Polecam Jessicę Jones, świetna kreacja głównej bohaterki, a cała fabuła trzyma w napięciu, chociaż na początku nie wiadomo do końca o co tak naprawdę chodzi…
Na pewno obejrzę;)
Mam dokładnie takie samo przemyślenia! Oglądalam też Jessicę Jones, ale bohaterka tak mnie wkurzała, że nie byłam w stanie przebrnąć pierwszego sezonu i Luke Cage, o którym mam zamiar napisać pare słów u siebie, tak złe to było.
Akurat Luke mi się podobał. Nawet. Strasznie schematyczny, ale przynajmniej nie idiotyczny 😀
Ja na razie superbohaterów trochę unikam, i w filmach, i w serialach… Wszystkie te historie wydają mi się takie same, a komiksem nigdy szczególnie się nie interesowałam.
Obejrzałam jakieś 2 odcinki i tak przyjemnie się oglądało. Co prawda nie ma co oceniać po nich całości. Z drugiej strony nie było też w nim nic co przyciągnęłoby moją uwagę i tak czekam z nadrabianiem od jakiegoś roku 😛 Chyba w końcu nie nadrobię go w ogóle, bo za dużo świetnych seriali czeka w kolejce 🙂