Takie same, wszystkie takie same….

22 czerwca 2017 0 przez Aleksandra
Pod koniec maja zrobiłam porządek w blogach, które obserwowałam. Z 327 jakie miałam na liście pozostały 73, które uważam za naprawdę wartościowe i ciekawe. Nie wszystkie są książkowe, za to wszystkie, które obserwować przestałam należały do tej kategorii. Ze sprzątania mam kilka wniosków, kilka obserwacji i to nimi chcę się dziś podzielić.

1. Blogerzy książkowi mają problem z oryginalną nazwą
Naprawdę żałuję, że nie spisałam ile blogów z mojej listy miało w nazwie słowa book lub książka odmieniane przez wszystkie przypadki. Było ich mnóstwo, większości nie kojarzyłam. Teraz też nie kojarzę i miałabym problem ze znalezieniem ich, gdybym nagle potrzebowała. Ja rozumiem, że warto w nazwie mieć słowo książka po polsku czy angielsku (właściwie czemu po angielsku?), bo to określa tematykę bloga. Tylko że jest mały problem. Wiele blogów to ma i przez wyszukiwarkę znaleźć będzie trudno. Skojarzyć, że chodzi o ten konkretny blog, jak ktoś powie „pisała o tym ta od bloga z bookiem w nazwie” też. Za to tą „co to w nazwie ma jakiś most, chyba drewniany” już tak (Drewniany Most). A jak nie, to szybko znajdę przez wyszukiwarkę.
2. Blogerzy maja problem z oryginalnym wyglądem
Ile znacie kolorowych blogów książkowych? Takich, gdzie te kolory są sensownie dobrane. a tylko kilka. Większość jest bialutka jak śnieg. Czasem pojawia kolorowa czcionka w nazwach gadżetów. I wszystko fajnie, jeśli jest to wygląd spójny, przemyślany i w jakiś sposób charakterystyczny. Leona Zabookowca kojarzyłam przez nagłówek i do obrazka z niego łatwo zapamiętałam nazwę. Ale jeśli wszędzie jest biało, w nagłówku książka jakich tysiące widziałam na innych blogach i niczym niewyróżniająca się nazwa, to ani nie zapamiętuję bloga, ani za bardzo nie chce mi się go przeglądać, bo jakoś niczego wyjątkowego się nie spodziewam.
3. Blogerzy są zbyt kreatywni w kwestii wyglądu
Tak, druga strona barykady. Kolorowo, ale nie żeby jakieś kolory do siebie pasowały. Różowe tło, zielone nagłówki i biała czcionka główna? Czemu nie! Niech jeszcze coś wyskakuje! Mnóstwo grafik, najwyżej komuś strona będzie się godzinę wczytywać. W końcu mi się podoba! A że czytelnik dostaje oczopląsu to szczegół. Naprawdę myślałam, że ten etap blogowej przaśności mamy za sobą. A jednak nie. Na szczęście większość blogów, których właściciele mają nietypowe poczucie estetyki szybko umiera śmiercią naturalną, bo nie ma komcóf. Przypadek?
Ach, zapomniałabym: kocham, jak kursor na blogu zmienia formę na jakieś różdżki, kwiatki, miecze i inne takie. Nawigacja jest taka łatwa, a to tak intuicyjne.
4. Archiwum nie boli
A o tym chyba niektórzy blogerzy nie wiedzą, bo na blogu nie ma. I pod koniec porządków jak nie mogłam na blogu żadnego znaleźć, to stwierdzałam, że przestane obserwować, bo ktoś najwyraźniej nie szanuje mojego czasu, jako czytelnika. Fajne są spisy postów, recenzji i tak dalej, bo też wiele ułatwiają. Problem w tym, że jeśli nie są uporządkowane chronologicznie (a nie są, bo to niewygodne), to nie wiem, czy autor i ja mamy podobny gust. Może książki, które mnie interesują i są wa tym spisie czytał ze 3 lata temu i już nie czyta nic podobnego? Mam klikać i sprawdzać? A skąd na to czas?
5. Posty
Nie, nie będę pisać o jakości recenzji i innych postów. Temat omówiony tysiące razy. Napiszę tylko, że miałam ubaw, kiedy wchodziłam na bloga recenzenckiego, który od pół roku publikował tylko jeden post miesięcznie i było nim podsumowanie. Po co? Nie wiem. Nie był to odosobniony przypadek, znalazłam 3 takie blogi. Nie pamiętam adresu, ale miały booka w nazwie.
Tak, były białe.
6. Nowości
Ostatecznie niewielu blogerów, których obserwuję/obserwowałam decydowało się na pisanie o samych nowościach. Klasyka czy stare pozycje nie są popularne, ale takie z sprzed 3-4 lat jak najbardziej. Nie twierdzę, że problemu nie ma, zresztą mogę być obok niego: nie obserwuję ani największych blogerów książkowych, ani tych najmłodszych, nie jestem też w ostatnim czasie szczególnie zaangażowana w blogosferze, więc mogę być gdzieś daleko od bieżących wydarzeń i mód. Twierdzę tylko, że takie blogi też da się znaleźć. Albo dałoby się, gdyby nie punkt 1.
7. Fajne blogi mają niewielu obserwatorów
A to już bez komentarza, bo mi smutno.
8. Przy jakiejś liczbie obserwowanych blogów przestają być wyświetlane wszystkie powiadomienia o postach
Nie odkryłam jakiej, ktoś wie?
W każdym razie na nowo odkryłam kilka blogów, które obserwowałam, a które w powiadomieniach się nie pojawiały. Teraz na powrót są.
To nie tak, że na podstawie powyższych punktów decydowałam, że rezygnuję z obserwowania blogów (no, poza tym punktem z archiwum, ale to irytujące). Większość odrzuciłam, ponieważ czytam już zupełnie inne książki niż autor. Inne były nieaktywne. Co do niektórych, to jakość postów mnie odstraszała. Piszę o tym, bo trochę szkoda mi tych, którzy już na starcie strzelają sobie w stopę, nie pozwalając sobie przyciągnąć uwagi lub zapamiętać się. A potem narzekają, że nikt nie czyta. No nie czyta, bo nie pamięta, żeby wrócić lub zirytuje się przy pierwszej wizycie i już mu się nie będzie chciało.