[224] Tajemne miasto
1 listopada 2017Dużo czasu upłynęło odkąd czytałam Tajemny ogień, ale zaskakująco dużo pamiętałam – właściwie nawet nie musiałam musiałam się wcale wysilać, by przypomnieć sobie, o co chodzi. Raczej nie jest to wynikiem unikalności historii, czy jej niesamowitego dopracowania, a przeciwnie – jej prostoty. Niemniej była to miła niespodzianka, pierwsza i ostatnia w trakcie czytania Tajemnego miasta.
Sacha i Taylor ukrywają się w Kolegium św. Wilfreda, ale nie oznacza to, że są tam bezpieczni – im bliżej urodzin Sachy, tym większe niebezpieczeństwo grozi im i ich otoczeniu. Decydują się więc wyjechać do Francji jak najszybciej, by tam przygotować się do zdjęcia klątwy.
Wspominając Tajemny ogień spodziewałam się dwóch rzeczy: wartkiej akcji i ciekawych bohaterów. Niestety, tylko pierwszy wymóg został spełniony – działo się naprawę dużo, często zwroty akcji były nieprzewidywalne, podobnie jak ich konsekwencje. Niestety z postaciami już tak dobrze nie jest – Sacha i Taylor nadal są nieźle przedstawieni, choć już nie zachwycają mnie tak, jak w pierwszej części – zaczęłam sobie zdawać sprawę z tego, że ich charaktery jednak nie są tak rozbudowane i interesujące, jak wcześniej mi się wydawało. Z postaciami drugoplanowymi jest jeszcze gorzej – wiele z nich niemal zupełnie nie ma własnego charakteru lub otrzymuje jedną cechę wiodącą, niemal na odczepnego, żeby było i nic poza tym nie można o nich opowiedzieć. Nawet jeśli giną, to i tak bez dramatyzmu czy wzbudzenia w czytelniku jakichkolwiek emocji – nie może ich być, skoro same postacie są doskonale obojętne ii nie wywołują żywszych uczuć.
Rozczarowująca jest również kwestia klątwy – bohaterowie sposób na jej zdjęcie znajdują właściwie przypadkiem, a sama procedura nie była jakoś szczególnie rozbudowana, czy dobrze opisana. Tak dużo się mówiło o jej skomplikowaniu, o tym, jak trudna i niebezpieczna będzie, że spodziewałam się czegoś naprawdę niesamowitego, tymczasem to, co otrzymałam było całkiem przeciętne. Może to wynikać z innego problemu książki – niedoboru opisów. Świat, w którym poruszają się bohaterowie jest słabo zarysowany – wszyscy są otoczeni magią, odwiedzają klimatyczne francuskie miasteczka, stawiają czoła fantastycznym istotom. Tymczasem otrzymujemy absolutne minimum opisów, często na poziomie „założył koszulkę i zszedł po schodach”, o jakimś rysie historycznym, tłumaczeniu na czym to wszystko polega, w jaki sposób alchemia oddziałuje na życie, czy cokolwiek innego nie ma mowy. Alchemicy i ich zdolności wydają się naprawdę interesujący, a świat przedstawiony niebanalny – istnienie innej, ukrytej rzeczywistości, jej przenikanie się z naszą zawsze tworzy interesujące pole do popisu, a sam pomysł szkoły dla alchemików tak bardzo kojarzy się z Harrym Potterem… Żałuję, że potencjał nie został w pełni wykorzystany – może zabrakło na to miejsca i czasu, może kiedyś doczekamy się kontynuacji – zakończenie powieści na to pozwala. Tymczasem na braku opisów cierpi również klimat – samo powtarzanie, że jest niebezpiecznie nie wystarczy, by czytelnik miał takie wrażenie. Zawsze jest, ale też zawsze spodziewa się pozytywnego zakończenia w tego typu młodzieżówkach…
Bardzo mi się podobał Tajemny ogień, Tajemne miasto niestety już nie. Szkoda, bo naprawdę sporo się spodziewałam po tej książce, ale nie była w stanie dorównać swojej poprzedniczce. Zbyt szybko próbowała domknąć wszystkie wątki, zbyt wiele cały czas obiecywała, by ostatecznie oczekiwań nie spełnić.
Tytuł: Tajemne miasto
Autorzy: Christi Daugherty, Carina Rozenfeld
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2017
~ Tajemny ogień ~ Tajemne miasto ~