[422] Cień utraconego świata
27 czerwca 2021Davian jest Obdarzonym, ale nie potrafi posłużyć się swoją mocą, Esencją. Nadchodzi jednak czas Prób, kiedy to umiejętności młodych Obdarzonych są sprawdzane, a gdy okazują się niedostateczne, ich posiadacz jest pozbawiany mocy i staje się społecznym wyrzutkiem. Davian obawia się, że i jego to spotka, więc kiedy jeden ze Starszych nakazuje mu udanie się w podróż na północ z tajemniczym artefaktem nie waha się długo. Podróż jest trudna, chłopak po drodze odkrywa kolejne tajemnice i kłamstwa, a kończy się w bardzo nieoczekiwanym momencie.
Cień utraconego świata ma cudowną fabułę. Jest wielowątkowa, skomplikowana, pełna zwrotów akcji i tajemnic. Autor bardzo umiejętnie wprowadza swoich bohaterów i czytelnika w błąd, by później wiarygodnie wyjaśnić dlaczego postaci podejmują określone działania, czego nie wiedziały w momencie decyzyjnym i jakie ma to konsekwencje. Pułapek, w które wpadają bohaterowie, a wraz z nimi czytelnik, jest naprawdę dużo, bo wiele postaci ma tutaj swoje własne cele, plany i chce wykorzystać Daviana do ich realizacji. Odkrycie tych celów też nie jest łatwe, bo intrygi się zazębiają, nie znamy jeszcze tych najważniejszych postaci, a to wszystko oznacza, że poznawanie fabuły jest naprawdę przyjemne i ostatnim razem przy fantasy bawiłam się tak dobrze w trakcie czytania Gry o tron.
Autor wprowadza czytelników w świat w sposób stopniowy, kolejno przedstawiając jego ważne elementy, a także ukazując sieć powiązań politycznych i personalnych, czasem także tutaj zaskakując. Islington zachowuje umiar podając wszystkie potrzebne informacje, ale nie przeciążając powieści ich namiarem. Nie znajdziemy tu całych akapitów opisujących jakiś mało istotny fakt, a wyjaśnienia tam, gdzie być muszą. W całym świecie pozostaje kilka niejasnych luk, ale z pewnością jest to działanie celowe – mają wzbudzić zainteresowanie czytelnika, bohaterowie muszą odkryć pewne fakty sprzed tysięcy lat i jest to element fabuły.
Bardzo mi się podoba oparcie świata o konflikt Obdarzonych z ludźmi pozbawionymi mocy i stworzenie trzeciej kasty, czyli Cieni. Ten motyw bardzo dobrze wpływa na dynamikę powieści, tarcia i niebezpieczeństwa związane z nim wypadają interesująco i wiarygodnie, tym bardziej, że nietrudno o znalezienie licznych analogii współcześnie.
Bohaterowie zwykle są z krwi i kości, mają swoje określone charaktery, ale autor i tutaj potrafi zaskoczyć, nie zawsze pierwsze wrażenie okazuje się prawdziwe – kiedy wychodzą na jaw motywy i kłamstwa bohaterów często okazuje się, że wcześniej zostali źle ocenieni. Nie warto ufać ocenie bohaterów, szczególnie tych najmłodszych, bo często są dość naiwni i niewiele wiedzą o świecie i przeszłości Starszych. Prym wiedzie tu Davian, który czasami aż przeraża swoją łatwowiernością i bardzo mi się podoba zestawienie go z bardziej obytym Wirrem, zwłaszcza, że Islington wyjaśnia później skąd taka różnica.
To, co nieco mnie denerwowało, to pojawiające się czasami nadmierne podobieństwo imion, przez które postaci mogły się mylić. Przez chwilę nawet miałam teorię, że jest to zamierzone i być może należy je interpretować według podobnego klucza, co Morze Szelenbaum, ale jednak nie – Islington nie ma takiej głębi i wieloznaczności.
Cień utraconego świata polecam wszystkim, którzy mają ochotę na dobre, rozbudowane fantasy. Mamy tu świetną fabułę, dobrze przedstawiony świat i ciekawe postaci, więc sprawdzi się doskonale.
J. Islington, Cień utraconego świata, przekł. G. Komerski, Lublin 2021.