[391] Zaginiona Księga Bieli

[391] Zaginiona Księga Bieli

18 grudnia 2020 8 przez Aleksandra

Zachowanie Księgi Bieli nie należało do najmądrzejszych pomysłów Magnusa. Ukrycie jej w pokoju dziecka tym bardziej, ale któż mógł się spodziewać, że ukradnie ją dawny przyjaciel? I to taki, który w zasadzie powinien nie żyć? A Maguns zostanie dźgnięty jakimś dziwnym ostrzem i jego magia zacznie wariować? W takich okolicznościach nie pozostaje nic poza odesłaniem dziecka do babci, zebraniem drużyny i ruszeniem na poszukiwania Księgi.

Zaginiona Księga Bieli nie jest już tak romansowa jak pierwszy tom Najstarszych klątw. Nic dziwnego, bohaterowie są już dojrzalsi, sporo razem przeszli, zostali rodzicami. Nie ma więc mowy o przesłodzeniu, w końcu też skończyło się powtarzanie o tym, że Alec nie lubi mówić o uczuciach. W zasadzie o uczuciach nie mówi się tu niemal wcale, ale doskonale je widać w trosce o najbliższych, robieniu wszystkiego, by ich uratować. Nie dotyczy to tylko związku Magnusa i Aleca, ale także Simona i Isabell.

Cukru mniej

Kiedy znika romans, pojawia się akcja i dość ciekawa intryga. Nie powiem, by była szczególnie rozbudowana i zaskakująca (szczególnie jeśli czytaliście już Mroczne intrygi), ale pojawia się kilka zaskakujących rozwiązań i zakończenie, które naprawdę ciekawi. Interesujące jest też przeniesienie historii do Szanghaju. Jeśli coś rozczarowuje, to tylko tymczasowe rozwiązanie problemu z Sammaelem, no ale właśnie – jest ono tymczasowe i na pewno zostanie pociągnięte dalej w kolejnym tomie.

Dobrze, że my się już znamy…

Konstrukcje postaci są na ogół konsekwentne. Nie dotyczy to jednej postaci – gdyby Jace był postacią wprowadzoną w tej książce, to strasznie bym go nie lubiła. Został niesamowicie spłycony, jest irytujący i nie pozostało nic z głębi tej postaci, jaką Clare zbudowała w Darach Anioła. Została tylko jego poza, ale nowi czytelnicy zupełnie tego nie zrozumieją. Pojawia się także Clary, ale jeśli spodziewacie się dłuższych fragmentów z tą bohaterką, to nic z tego. Podobnie ma się sprawa z Izzy i Simonem, którzy są, mają jako takie epizody, ale w zasadzie tylko się wleką za Magnusem i jakby ich nie było, to nikt nie odczułby różnicy. Problem z Zaginioną Księgą Bieli polega na tym, że postaci pojawiło się tu za dużo w stosunku do tego, ile jest treści i dlatego też większość z nich potraktowano po macoszemu, nie przywiązując do nich większej uwagi, nawet jeśli powinny być głównymi bohaterami i coś wnosić.

Zaginiona Księga Bieli nie jest tak dobrą książką, jak się spodziewałam. Ma dobre fragmenty, ale też całkiem sporo takich, które rozczarowują, nie wypadają tak dobrze, jak mogłyby. Mam wrażenie, że powodem tego jest głównie nadmiernie rozbudowany fan service.

C. Clare, W. Chu, Zaginiona Księga Bieli, przekł. A. Brodzik, Poznań 2020.

Najstarsze klątwy
~ Czerwone Zwoje Magii ~ Zaginiona Księga Bieli ~