[330] Horyzont
4 listopada 2019Jakub wrócił z wojny w Afganistanie i nie potrafi dostosować się do otaczającej go rzeczywistości. Przeżycia wojenne wciąż rzutują na jego teraźniejszość niszcząc relacje rodzinne, utrudniając kontakty międzyludzkie. Wprowadza się do małego mieszkania w sąsiedztwie Zuzy, młodej kobiety zaczynającej samodzielne życie.
Horyzont jest powieścią nieco autotematyczną. Główny bohater pisze powieść o swoich przeżyciach wojennych. To najciekawszy wątek książki, ukazujący to, w jaki sposób pisarstwo staje się formą terapii, fikcja przeplata z rzeczywistością w celach terapeutycznych. Oczywiście, pisanie jako forma leczenia, używanie symbolizmu i fikcji do opowiedzenia o tym, co niewyrażalne nie jest niczym nowym i Małecki nie ujmuje tematu w sposób nowatorski, nie wprowadza innego punktu widzenia. Raczej przypomina o stałym problemie i zauważa, że dotyczy on ludzi, którzy brali udział w wielu wojnach, nie tylko zakończonej w 1945 roku. Obecni weterani mają te same problemy, co wcześniejsze pokolenia, a w Polacy zdają się o tym zapominać – na gruncie amerykańskim znajdziemy sporo współczesnych powieści i filmów o tematyce powrotu z frontu i PTSD, u nas nie. Muszę przyznać, że ten wątek wypada u Małeckiego ze strony na stronę coraz ciekawiej – im więcej się dowiadujemy, tym więcej chcemy wiedzieć, zrozumieć dlaczego głównemu bohaterowi jest tak trudno, dlaczego zagubił cel w życiu i czy będzie w stanie go odnaleźć.
Poza tym najnowsza powieść Małeckiego porusza jeszcze jeden wątek – odkrywania przeszłości i choroby. Początkowo jest on bardzo ciekawy, niestety, w przeciwieństwie do wątku wojennego, z każdą stroną traci. Wydaje się przesadzony, nadmiernie uczuciowy, zwłaszcza, kiedy wszystko wychodzi na jaw. Naprawdę trudno mi uwierzyć w tak uczuciową reakcję i poczucie zdradzenia, jakby nie wiadomo jak straszne rzeczy się wydarzyły w wydaniu współczesnej kobiety. Zwłaszcza, że ta przeszłość jest historią, jakich wiele.
Zresztą, Horyzont w ogóle jest powieścią mało wiarygodną. Postępowanie Jakuba jeszcze jesteśmy w stanie zrozumieć, dość dokładnie poznajemy jego psychikę, sposób rozumowania i problemy. W przypadku Zuzy już tak kolorowo nie jest, a to, o czym czytamy wydaje się nadmiernie histeryczne. Poza tym tak naprawdę w powieści nie ma dobrze wykreowanych postaci. Wszystko kręci się wokół Jakuba i Zuzy, a pozostali bohaterowie stanowią tło, czasem mające jakieś rysy charakteru, ale nieliczne i mało znaczące. Nie ma tu miejsca na ich zrozumienie, tym bardziej nie ma na utożsamienie się z nimi. Jednocześnie autor kilka razy potrafi wprowadzić naprawdę ładne scenki rodzajowe, jak ta związana ze strzyżeniem włosów, które mówią wiele na temat kilku postaci i sprawiają, że one rzeczywiście żyją, są ludźmi. Niestety są nieliczne, więc przez większość czasu powieściowego mierzymy się z nikłym realizmem i nie zawsze zrozumiałymi działaniami.
Horyzont jest powieścią, którą czyta się przyjemnie i szybko, porusza ważną i mało popularną w najnowszej polskiej literaturze tematykę. Mimo to nie jest dobrą książką. Ma sporo braków, nie zachęca do refleksji tak, jak było w przypadku Nikt nie idzie…, choć więcej w nim zabiegów literackich. Nie polecam do zaczynania przygody z twórczością Małeckiego, wiernych fanów jednak pewnie nie zniechęcę.
J. Małecki, Horyzont, Kraków 2019.
A to to sobie daruję, jeżeli o Małeckiego chodzi. Czytałam tylko Rdzę, jakoś mnie specjalnie nie porwała, ale nie była zła i chciałam jeszcze sobie „sprawdzić” autora sięgając po inny jego tytuł. Może będzie to Dygot, może właśnie wspomniane Nikt nie idzie – zależy na co natknę się w bibliotece 😉
Ja podziękuję, nie zamierzam czytać nic od tego autora, nie mój klimat 😀