Bezpański. Ballada o byłym gliniarzu mówi o ponad trzydziestu latach służby Adma Bigaja, najpierw w milicji, później w policji. Opisuje wiele spraw, z którymi policjant miał do czynienia, współpracowników i układy wewnątrz organizacji. Bigaj kończy opowieść słowami: „Moje podsumowanie brzmi więc tak: na początku mojej drogi wszystko mi mówiło, że powinienem zostać przestępcą, a ja wybrałem psią służbę. I nie jestem przekonany, czy był to dobry wybór [2018:414].”. I trudno mu się dziwić po przeczytaniu książki – opowieść w miarę rozwoju staje się coraz bardziej ponura, a problemów w niej przedstawionych coraz więcej.
Opowieść Bigaja zaczyna się dość optymistycznie. Milicjant jest dobrze przyjęty na wrocławskiej komendzie, zaczyna pracować przy pierwszych sprawach. Poznaje współpracowników i przybliża nam ich sylwetki, a co jeden, to ciekawszy. Warto zwrócić uwagę, że tak szczegółowe przedstawienie innych policjantów pojawia się tylko na początku historii. Dalej sylwetki policjantów, których Bigaj poznaje w trakcie swojej pracy są ledwie lub w ogóle nie zarysowane. Czy wynika to z ich mniejszej charakterystyczności, czy niechęci narratora do opowiadania o nich, a może mniejszej znajomości – trudno powiedzieć. Przyznam jednak, że najbardziej przemawia do mnie ostatnia teza – mundurowy sam przyznaje, że obecnie więzy między policjantami nie są już tak mocne, jak było dawniej. Nie ma już tak dużej integracji, jak w początkowych latach jego służby, a i sama organizacja rozbija zespoły od wewnątrz, generując konflikty, nadmiernie kontrolując i podążając za statystykami oraz przenosząc policjantów do innych wydziałów, komend. Jak powieść zaczyna się optymistycznie, tak jej zakończenie już takie nie jest. Z biegiem czasu opowieść przedstawia coraz więcej problemów policji, by ostatecznie pokazać jej niewdzięczność i poddawanie się polityce – na ostatnich kartach dowiadujemy się jak i dlaczego Bigaj zakończył swoją karierę. Nie jest to zakończenie ani miłe, ani właściwe.
Książka jest ciekawa tam, gdzie ukazuje różnice w funkcjonowaniu milicji i policji na przestrzeni lat. Opisywane sprawy bywają interesujące, samo środowisko takie jest. Nie brak w niej humoru, bo przecież policjanci to też ludzie i mają różne doświadczenia. Jednak mniej więcej w połowie robi się nieco męcząca. Opowieść Bigaja to w gruncie rzeczy zbiór niełączących się ze sobą anegdot, więc szybko pojawia się wrażenie oglądania urywków filmu. Najpierw składamy je w większą całość, z zaciekawieniem poznajemy nowe fragmenty życia policyjnego, ale później nadmiar anegdot zaczyna nużyć, a stosowane chwyty literackie nie pomagają na długo.
Nie ma się też nastawiać na poznanie tego, co dzieje się poza służbą. Bigaj rzadko nawiązuje do życia prywatnego i za każdym razem tylko w momentach, gdy jest to ważne z punktu zawodowego – dowiemy się, że często dochodzi do rozwodów, że żony sobie nie radzą. Dowiemy się też, jak wyglądają kwestie dawnych znajomości. Nic ponad to – książka jest opowieścią o policji jako organizacji i policjantach jako jej pracownikach. To co poza pracą, pozostaje też poza książką.
Bezpański jest książką ciekawą z punku widzenia historii policji, a także sposobów rozwiązywania spraw. Anegdotyczność wprawdzie z czasem zaczyna nieco męczyć i dlatego lepiej czytać na raty niż jednym ciągiem, ale to nadal dobra i wartościowa książka, która wiele osób może zainteresować.
A. Bigaj, J. Ćwiek, Bezpański. Ballada o byłym gliniarzu, Warszawa 2018.
O
Bezpańskim pisałam wcześniej
tutaj – zapraszam zainteresowanych bardziej rozbudowaną recenzją.