[274] Katar
13 października 2018Moje pierwsze podejście do Lema nie było pozytywne. W Solaris geniuszu wcale nie dostrzegłam, ale że autor jest jednym z najważniejszych dla polskiej fantastyki, to nie rezygnuję z poznawania jego twórczości. Tym razem padło na Katar – klasyczny kryminał.
Główny bohater, astronauta, który nigdy nie poleciał w kosmos, podejmuje się roli detektywa. Próbuje rozwikłać zagadkę tajemniczych zgonów amerykańskich turystów we Włoszech.
Katar jest dość krótką powieścią z całkiem sporymi dłużyznami. Nie pojawiają się przez cały czas – początkowo akcja jest dynamiczna, Lem stale utrzymuje napięcie. Niestety, zanika ono w chwili, gdy główny bohater trafia do doktora, który ma mu pomóc w rozwiązaniu zagadki. Wtedy przez wiele stron ciągnie się monolog opisujący ostatnie dni życia ofiar i okoliczności śmierci. Ofiar było wiele, okoliczności podobne i choć początkowo te wszystkie opisy są interesujące, szuka się rozwiązania razem z bohaterami, to jednak dość szybko zaczynają nużyć, zlewać się ze sobą, tym bardziej, że w gruncie rzeczy całościowo nie są szczególnie ważne w dalszej części powieści. Postaci zaczynają mieszać się ze sobą, bo choć mają przyzwoicie zarysowane charaktery, to ostatecznie w powieści pada tyle nazwisk, które niekoniecznie cokolwiek wnoszą, że nie sposób je rozróżnić i dopasować do sytuacji, w których się pojawiły. Problem w tym, że znużenie towarzyszy nam przez ponad połowę książki, a ciekawość wraca dopiero pod koniec, gdy autor wpuszcza czytelnika do umysłu znajdującego się pod wpływem narkotyku.
Lem wykorzystuje opisywane wydarzenia do snucia rozważań na temat przypadku oraz jego roli w życiu i śmierci. Początkowo są to rozważania na marginesie, a dopiero na ostatnich stronach przedstawione są w sposób dosłowny, nie pozostawiający pola do interpretacji, rozważań, sprzeciwu. Chyba nikogo nie zaskoczę, gdy napiszę, że tak jak pierwsze mi się podobały, tak dosłowność drugich strasznie drażniła, była zupełnie niepotrzebnym wykładem.
Katar jest powieścią średnią – dość dobrze się ją czytało mimo dłużyzn, ale ostatecznie bardzo często mnie nudziła, pojawiały się elementy, które zwyczajnie denerwowały. Nadal nie umiem się Lemem zachwycić.
S. Lem, Katar, Kraków 2012.