[233] Tylko cisza
31 stycznia 2018Niedawno w blogosferze była moda na książki o ciszy – blogerzy często zachwycali się ciszą, tęsknili do niej, nawoływali do pozostawania w ciszy, bo to takie wspaniałe. Tylko cisza Peteckiego jest tego całkowitym przeciwieństwem i trafia do mnie o wiele bardziej.
Akcja powieści zawiązuje się w momencie powrotu statku kosmicznego Defna z podróży na obcą planetę, na której przypuszczano, że istnieje życie. Misja nie powiodła się – życia nie odnaleziono, a odbierany wcześniej sygnał był jedynie błędem. Kosmonauci po powrocie stają jednak przed innym, o wiele poważniejszym zadaniem – mają pilnować uśpionej na wiek ludzkości, by w tym czasie Ziemia powróciła do pierwotnego stanu ekologicznego.
Pomysł Peteckiego wydaje mi się absolutnie genialny. Zwykle autorzy tworzący wizje przyszłości przedstawiają ją w czarnych barwach – cały postęp ludzkości i wszystko, co osiągnęła zdają się być przyczyną jej upadku. Analizują społeczeństwo, ukazują mechanizmy, które doprowadziły do katastrofy. Autora Tylko ciszy to nie interesuje – nie zastanawia się w ogóle nad kondycją społeczną, nie ukazuje konsekwencji działań ludzkich – ta powieść nie ma nic wspólnego z fantastyką socjologiczną. Przełom technologiczny w Tylko ciszy okazuje się zbawienny – pozwala odratować zniszczone środowisko i jednocześnie popchnąć do przodu postęp cywilizacyjny. Jednocześnie jest to postęp dość przerażający – jednak uśpienie niemal całej ludzkości, z wyjątkiem kilku jej strażników, jest upiornym pomysłem, tym bardziej, że autor już na początku przy pomocy postaci wyjaśnia jak wiele rzeczy może pójść nie tak, a także niejednokrotnie przyrównuje obszary, w których znajdują się uśpieni ludzie do cmentarzy.
To wywołuje tylko ten pierwszy niepokój czytelnika, a dalej robi się coraz ciekawiej. Bohater niby przywykł do ciszy w kosmosie, ale ta na Ziemi jest zupełnie inna, bo nieznana. Przemieszczając się po znanych sobie miejscach, spodziewa się zobaczyć ludzi i usłyszeć czyjś głos, samotnie siedząc w bazie zaczyna tęsknić za ludźmi i rozmową z nimi. Kolejne wydarzenia spawają, że bardzo szybko zaczyna wątpić w swoje zdrowie psychiczne, a czytelnik wątpi wraz z nim – racjonalność większości tego, z czym styka się bohater wydaje się wątpliwa, on sam twierdzi, że słyszy głosy i zaczyna rozmawiać ze sobą. Niemal do końca nie wiadomo, czy to, co się dzieje jest prawdą czy tylko wyobrażeniem bohatera, który nie potrafi sobie poradzić z otaczającą go rzeczywistością. Nawet gdy to się mniej więcej (nigdy w pełni) wyjaśnia, pozostaje pewne napięcie za sprawą wydarzeń pobocznych i oczekiwania na zakończenie misji.
Tylko cisza oferuje także pakiet rozważań nad samotnością oraz uzależnieniem człowieka od cywilizacji i innych ludzi. Oczywiście w dużej mierze są to rozważania głównego bohatera, który z ledwością radzi sobie ze sobą, ale także kilku innych postaci, którym wydawało się, że bez cywilizacji i jej gwaru będzie na świecie lepiej. Niestety, okazało się zupełnie inaczej, a upragniona cisza i spokój stały się przekleństwem. Ci bohaterowie mogli sobie tylko wmawiać jak im jest dobrze, co nie pokrywało się w żaden sposób z rzeczywistością. Nie są to jednak główne rozważania w powieści, raczej jej urozmaicenie.
Tylko ciszę polecam i sama z całą pewnością jeszcze nie raz sięgnę po książki Peteckiego – jeżeli wszystkie są na podobnym poziomie i mają równie oryginalny pomysł, to na pewno czeka mnie wiele dobrego.
B. Petecki, Tylko cisza, 2013.