[229] Szamanka od umarlaków
27 grudnia 2017Szamanka od umarlaków to książka, którą zachwalano mi przy pierwszym wydaniu i którą już wtedy miałam przeczytać. Parę lat jednak minęło, o książce zapomniałam i dopiero rozgłos, jaki zyskała przy kolejnym wydaniu ponownie mnie zaciekawił. Możliwe jednak, że też bym jej nie przeczytała, gdyby nie Book Tour…
Ida pochodzi z szanowanej magicznej rodziny, w której jej przyszłość dokładnie zaplanowano. Problem polega na tym, że te plany dziewczynie się bardzo nie podobają, głównie za sprawą tak drobnego szczegółu jak ten, że wcale nie chce być czarownicą. Ani mieć coś wspólnego z magią. Czy czymkolwiek nadprzyrodzonym. Ucieka więc z domu, zaczyna żyć jak każdy normalny człowiek, ale niestety, przeznaczenie ją dopada – widzi duchy, krew zalewającą pokój w akademiku, a ostatecznie ciotkę w lustrze.
„Niezbędne minimum” jest zwrotem bardzo często pojawiającym się w tej powieści i mam wrażenie, że doskonale podsumowuje całość. Mamy niezbędne minimum świata przedstawionego, mamy niezbędne minimum postaci i ich charakterów, do tego niezbędne minimum fabuły. Nic ponad to. Większości tych minimów się jednak nie zauważa w trakcie lektury – powieść jest przyzwoicie napisana, nie ma w niej dłużyzn, więc siłą rzeczy przez większość czasu zastanawiamy się co też nowego Pech wywinie Idzie lub jak bardzo głupia się okaże.
A że się okaże, to nie ma wątpliwości, bo już samo jej podejście do świata nadprzyrodzonego sprawia, że nie można mieć wątpliwości, co do jej poziomu inteligencji. Jest też najbardziej denerwującym elementem powieści – ja naprawdę rozumiem, że można nie interesować się otaczającym światem i mieć marzenia o życiu w innym. Jednak tak zerowy poziom wiedzy na temat świata magii, jaki prezentuje Ida, tłumaczyć można tylko wieloletnim zamknięciem na głucho w jakiejś piwnicy czy innej jaskini. Co dziwniejsze, bohaterka podobno była uczona przez rodziców. Zastanawiam się czego, skoro o samym świecie magii nie wie nic – nawet jakie są tam organizacje, że ktoś pilnuje porządku… No, ale Ida nie była tym zainteresowana nigdy – nawet jako pięciolatka wiedziała, że nie może pogadać z rodzicami o swoich zdolniachach, a ci najwyraźniej byli tak uprzejmi, że zostawili ją w spokoju i nawet nie prowadzili normalnych rozmów o pracy w jej obecności…
Mimo wszystko trzeba przyznać, że Ida jest całkiem wyrazistą postacią. Ma dość rozbudowany charakter, całkiem nieźle przedstawiono jej podejście do życia, ludzi, marzeń. Podobnie jest z Teklą, która urzeka swoją jędzowatością – z jednej strony jest dość zwyczajnym wymagającym mentorem, z drugiej ma indywidualny rys. I nietypowy sposób mówienia. Pod koniec powieści poznajemy kilku funkcjonariuszy o ciekawie zarysowanych charakterach – pojawią się w kolejnych częściach i tam pewnie zostaną bardziej rozbudowani, ale podstawa z tego tomu jest przyzwoita. Problemem są postacie drugoplanowe i epizodyczne – one w zasadzie się nie liczą. Nic nie wiemy o Karolinie, Mikołaj jest jeszcze większą tajemnicą, a duchy z mieszkania Idy to po prostu enigmy.
Szamankę od umarlaków zaliczyłabym do klasycznych czytadeł – czyta się dobrze, szybko, przyjemnie i równie dobrze, szybko i przyjemnie się zapomina. Jednak jeśli szukacie czegoś lekkiego i rozrywkowego, to myślę, że sprawdzi się całkiem nieźle. Sama może bardziej bym ją doceniła, gdybym nie znała powieści Marty Kisiel, które są pod pewnymi względami bardzo podobne, ale niebo lepiej napisane.
M. Raduchowska, Szamanka od umarlaków, Warszawa 2017.
Książka przeczytana w ramach Book Touru z KittyAllią.
~~~~
Na fb i Instagramie Kawiarenki trwa konkurs z zakładkami do wygrania – zapraszam 😉