[216] Requiem dla Europy
19 sierpnia 2017Dawno nie czytałam polskiej antyutopii. Ostatnią chyba była jeszcze Przenajświętsza Rzeczpospolita Piekary, a to było jeszcze parę lat temu. Niedawno jednak szukałam książek z rozwiniętym wątkiem ekonomicznym i z tego powodu zainteresowało mnie Requiem dla Europy Pawła Kempczyńskiego. Teraz trochę żałuję, że ta książka była dostępna w bibliotece…
Hubert był pilotem, który latał z misjami humanitarnymi w najbardziej potrzebujące obszary świata. Dawniej, bo teraz czasy się zmieniły. Wykształceni biali mężczyźni nie mogą pełnić tak ważnych i odpowiedzialnych funkcji w wielokulturowej Europie pod rządami kobiet. Żyje więc na skraju systemu, marząc tylko o tym, by powrócić za stery samolotu.
Tak mniej więcej rysuje się początek powieści. Później mamy ucieczki głównego bohatera przed wymiarem sprawiedliwości, który oczywiście się na biedaka uwziął, ostatecznie szkolenie przed lotem w kosmos… Który odbędzie się nie wiadomo po co. Założenie było rozsądne: polecieć na Marsa, zebrać stamtąd ukryte przez genialnego naukowca informacje i sprzęt, wrócić na Ziemię i naprawić świat. Plan jednak się rozsypał, ale bohater dalej udaje się w kosmos. Nie wiadomo po co, chyba tylko po to, by uciec przed otaczającą go rzeczywistością, jednak nie ma to większego sensu fabularnego, nie do końca też rozumiem tak rozbudowanej konstrukcji świata. A jest naprawdę obszerna: dobra połowa książki służy tylko temu, by przedstawić wygląd świata i udręczenie w nim głównego bohatera. Niestety, kreacja rzeczywistości nie jest szczególnie interesująca czy oryginalna, a stanowi raczej zbiór wszystkich stereotypów i lęków związanych z feminizmem, równością oraz poprawnością polityczną. Przedstawia się je w jeden, określony sposób: jako zła niszczącego świat, pełnego absurdów, pozbawionego najmniejszego sensu i dobra. No nic, tylko głupie feministki dorwały się do władzy i niszczą świat. Chwilami w trakcie czytania miałam ochotę odłożyć książkę i nigdy więcej jej nie brać do ręki właśnie za taką ideologię.
Konstrukcji świata sprzyja także określone przedstawianie postaci. Mężczyźni oczywiście są bardzo męscy: pija, palą, opowiadają świńskie dowcipy i marzą o wielkich przygodach. Na tym kończy się ich rys osobowy, chociaż parze homoseksualnej oberwało się kolejnymi stereotypami. Kobiety? Złe, brzydkie, okrutne, bezmyślne, zapatrzone w siebie, w gruncie rzeczy jednak marzące tylko o powrocie w opiekuńcze ramiona mężczyzn i noszeniu sukienek (właściwie to czemu nie mogą ich nosić?) lub z drugiej strony: skrzywdzone przez mężczyzn i chcące się zemścić. Że jakaś może mieć chociażby śladowe ilości rozumu i cele inne niż zemsta na mężczyznach można zapomnieć.
Co jeszcze rzuca się w oczy w trakcie czytania? Seksualizacja. Dotyczy właściwie wszystkiego, bo zarówno kobiety jak i mężczyźni przez pryzmat życia erotycznego postrzegają wszystko i nawet proste czynności są obarczone chociażby komentarzem na ten temat. Niesamowite jest to, jak lekko główny bohater przechodzi od przygodnego seksu do rozważań nad wielką miłością do żony, która od niego odeszła, a potem jeszcze do wielkiej miłości do Ady, jednocześnie powtarzając, że tylko żonę kocha. Nie widzicie w tym sensu? Ja też nie.
Wiecie, co w tym wszystkim jest najgorsze? Że to jest na poważnie. To nie jest komedia Barei, która po prostu pewne rzeczy przejaskrawia i wyśmiewa. Nie, nie, Requiem dla Europy jest pisane całkiem serio.
Nie polecam. Książka słaba, przerysowana, mam wrażenie, że szkodliwa.