[201] Śpiący książę
28 marca 2017Jakiś czas temu czytałam Córkę Zjadaczki Grzechów – pierwszy tom serii, której kontynuacją jest właśnie Śpiący książę. Powieść zrobiła na mnie bardzo duże wrażenie i nie mogłam się doczekać jej kontynuacji. Mimo to dużo czasu upłynęło nim mogłam po nią sięgnąć.
Śpiący Książę już nie śpi i przejmuje władzę nad co raz większymi obszarami. Nie sposób go powstrzymać, ponieważ na swoich usługach ma nie tylko ludzi, ale i golemy. Kiedy wojna przybywa do wioski Errin, dziewczyna musi uciekać. Jej celem jest przede wszystkim uratowanie matki, ale wydarzenia pchają ją w zupełnie innym kierunku…
Śpiący Książę miał potencjał fabularny. Zaczęło się już ciekawie – od tajemniczego mężczyzny w pelerynie, dziwnych snów, niezwykłej choroby, wojny… Szkoda tylko, że wszystko było tak koszmarnie przewidywalne. Zaledwie kilka zwrotów akcji potrafiło naprawdę zaskoczyć, natomiast cała reszta… Szkoda słów. Sytuacji nie poprawia też fakt, że powieść jest strasznie niedopracowana. Autorka ma problem z określeniem, co z danej perspektywy widzi bohaterka – spod kaptura nic nie widać, ale potem nagle widać rzęsy. Bohaterka obserwuje Silasa z boku, bez kaptura, i nie widzi nic poza jasną skórą i rzęsami… Zastanawiam się jak długie są te rzęsy i jakim cudem nie lecą mu do oczu, skoro wiecznie tak wystają. Może je przypina do grzywki, nie wiem. Dowiadujemy się, że społeczeństwo jest niewierzące, o bogach właściwie się zapomniało, ale ostatecznie wszyscy tych bogów przyzywają. Nie ma innych przekleństw? W chwilach przywoływania bogów pasowałyby znakomicie. Rozumiem, że ludzie nagle robią się przesądni, w końcu „jak trwoga, to do Boga”, ale dlaczego opisywać wszystko z punktu widzenia „teraz”, zamiast użyć czasem „dawniej”? Pozwoliłoby to wyjaśnić odżywająca wiarę.
Postacie też pozostawiają wiele do życzenia. Errin zdecydowanie jest idiotką, w końcu kto mądry wierzy wrogowi zamiast przyjacielowi? Widząc zło i bezmyślne okrucieństwo w całym kraju ufa pierwszej spotkanej osobie? Ale to i tak całkiem nieźle, bo Errin scharakteryzować można i to dość dobrze. Z pozostałymi nie ma takiego luksusu, bo w większości przypadków nie mają osobowości. Niektórzy odgrywają całkiem sporą rolę, ale co z tego, skoro i tak niczego się o nich nie dowiadujemy? Ewentualnie dostają jedną cechę, kiedy potrzebny jest ktoś zły i surowy – wtedy tacy są. Reszta niestety rozmywa się i traci znaczenie, znika nawet gdy się wypowiada, stłamszona przez wydarzenia lub główną bohaterkę/bohaterkę poprzedniej części, rzeczywiście nieźle zarysowaną (ma aż trzy cechy!), tylko że już bez osobowości, którą jej nadano w poprzednim tomie.
Śpiący Książę mnie zawiódł. Bardzo, bo spodziewałam się kolejnej interesującej, dopracowanej i klimatycznej powieści, jak to było z Córką Zjadaczki Grzechów. Dostałam jej całkowite przeciwieństwo – przewidywalne, irytujące i nudnawe.