[197] Bramy Światłości
16 lutego 2017Kossakowska to jedna z tych autorek, które biorę w ciemno, jeśli wiedzę coś nowego na półce w bibliotece. Bramy Światłości nie są jednak pozycją wybraną losowo, a długo oczekiwaną – już jakieś trzy lata temu słyszałam, że pisarka tworzy kolejną książkę cyklu Zastępy Anielskie i bardzo chciałam ją przeczytać. Czy warto było czekać?
Do Królestwa wraca dawna znajoma Razjela, Sereda, z niesamowitą wiadomością: Pan jest w Sferach Poza Czasem. Regent nie może oczywiście uwierzyć na słowo, nawet trochę się obawia powrotu Światłości – wszak dotąd prowadził życie niezbyt anielskie, dlatego organizuje wyprawę badawczą, na czele której staje Abbadon.
Fabularnie zaczyna się z przytupem: od razu wiemy co się dzieje i mniej więcej co dalej będzie. Mniej więcej, bo jednak kilka wątków, które prawdopodobnie staną się główne (lub przynajmniej ważniejsze) dochodzi trochę później – niezwykła misja Razjela oraz to, co wymyślił sobie Lucyfer. Prawdę mówiąc te dwa elementy są w tej chwili bardziej emocjonujące niż sama wyprawa Daimona i spółki, ale i tej niczego nie brakuje: zwroty akcji, wydarzenia zupełnie nieprzewidywalne i pełne grozy, którym smaczku dodaje zmiana perspektywy: w czasie szczególnie niebezpiecznych chwil narracja zmienia się z trzecioosobowej na drugo. Nie sposób nie martwić się o członków wyprawy, którzy cały czas na swojej drodze trafiają na śmiertelnie niebezpieczne przeszkody. Dzięki temu wrażenie, że pewne wątki dopiero się nawiązują i są wprowadzeniem do czegoś więcej, a pierwszy tom Bram, to po prostu powieść drogi, nie denerwuje i nie nuży tak, jak było w irytującym pierwszym tomie Takeshiego.
Bramy Światłości to przede wszystkim gra wyobraźni. Wszelkie opisy Sfer Poza Czasem zachwycają malowniczością i nietypowością. Przywykliśmy do zachwycającego Królestwa, upiornej Głębi, ale Sfery są po prostu baśniowe. Różnorodne krainy ze swoimi obyczajami, tradycjami, pejzażami i intrygami tworzą dość nietypowy obraz świata. Niestety, w kwestii opisów pojawia się drobny problem: Kossakowska tworzy je znakomicie, ale popada ze skrajności w skrajność. Początek powieści rozgrywa się głównie w Królestwie, opisywanym wielokrotnie w poprzednich tomach, więc teraz opisów jest mało. Za mało nawet, bo trudno sobie wyobrazić przestrzenie, w których anioły rozmawiają. Dominuje psychologizm, więc doskonale wiemy, co dzieje się w głowach poszczególnych postaci. Niestety, potem opuszczają Królestwo i mamy mnóstwo opisów świata, a do głów bohaterów rzadko jesteśmy wpuszczani, więc trudniej ich zrozumieć. O ile w przypadku postaci dawno znanych nie robi to dużego problemu, bo można sobie wszystko łatwo wyobrazić dobrze ich znając, o tyle w przypadku postaci dopiero wprowadzanych zaczyna się robić problem.
Ale przyznam, że i starych postaci było dla mnie trochę za mało. Frey grał pierwsze skrzypce, ale Gabriel i Razjel pojawiali się bardzo rzadko, ten pierwszy czasem jakby bez powodu. Trochę lepiej było z mieszkańcami Głębi, ale i Lampki i Asmodeusza jest mało.
A więc: czy warto było czekać? O tak, zdecydowanie. Bramy Światłości to doskonała kontynuacja losów starej zgrai aniołów, których poznaliśmy już w poprzednich tomach. Jest emocjonująco, czasem nieco absurdalnie, malowniczo, zabawnie i przerażająco. Mimo upływu wielu lat od premiery Zbieracza Burz Kosskowska nadal potrafi stworzyć wyjątkowy klimat Zastępów.
Autor: Maja Lidia Kosskowska
Tytuł: Bramy Światłości
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2017
Tych innych postaci pewnie więcej będzie w następnym tomie, a przynajmniej na to licze.
Ja też, ale trudno mi w tej chwili wyobrazić sobie "zastosowanie" dla Gabrysia…
Nie znam tego cyklu 🙁
Jak już wiesz ciacho bym zjadla. Ale co z resztą, nie mam pojęcia. może kiedyś…