[190] Czerwień obłędu
30 listopada 2016Dorian ma dobre życie: ładny dom, niezłą pracę, cudowną i kochającą żonę, zdolnego syna. Wszystko zaczyna się walić od pozornie nieistotnego zdarzenia: porannego deja vu…
Czerwień obłędu nie zaczyna się zachęcająco: od razu pojawiają opisy kim i jaki jest główny bohater, jak wygląda jego życie i rodzina. Pojawia się mnóstwo informacji zupełnie nieistotnych, które umykają zaraz po przeczytaniu i niczego nie wnoszą, a sytuacji nie poprawiają liczne powtórzenia i fakt, że w dalszej części opisy stają się znacznie bardziej ogólnikowe: bohater obejrzał jakiś film, wypił jakiś napój. O nadmiarze opisów w powieści zresztą świadczy też fakt, że najwyraźniej w pewnym momencie autor sam się w nich zaczyna gubić: raz czytamy, że bohater cierpi na bóle głowy i dlatego ma zawsze tabletki przeciwbólowe na receptę, potem ulega kontuzji, dowiadujemy się, że głowa rzadko go boli i nie wie, czy ma leki przeciwbólowe i w końcu wracamy do wersji z chronicznymi bólami głowy. Może nawet umknęłoby to mojej uwadze, gdyby nie to, że bóle głowy są tak ważne dla fabuły…
A jeśli chodzi o samą fabułę, to wypada bardzo interesująco. Rozwija się powoli, po to, by na końcowym etapie bardzo szybko dojść do zakończenia i względnego wyjaśnienia wątków. Względnego, bo nie ma kompletnego wyjaśnienia wszystkich wątków. Mimo nagromadzenia opisów udało się uniknąć zniszczenia klimatu – tworzony jest umiejętnie już od pierwszego rozdziału i zawartych w nim pierwszych nietypowych wydarzeń. Groza i tajemniczość są słowami, które doskonale opisują Czerwień obłędu.
Dobrym rozwiązaniem jest też narracja z punktu widzenia bohatera i liczne pytania retoryczne skierowane do czytelnika. W ten sposób powstaje bardziej osobista relacja czytelnik-bohater, pozwala też lepiej wczuć się w sytuację i poczuć klimat. Zainteresowały mnie też ewentualne wątki autobiograficzne – główny bohater zaczyna pisać, mieszka w Jarocinie.
Na sam koniec zostawiam słowo o bohaterach, bo będzie to dosłownie słowo: średni. Całkiem nieźle poznajemy głównego bohatera i iluzję, jaką na swój temat tworzy, by pod koniec powieści się rozpadła. To bardzo dobre zagranie, niestety, inne postacie są słabo wykreowane (syn, Kornelia) lub przechodzą jakąś niezrozumiałą przemianę z kochającej żony w zimną i obcą kobietę.
Czerwień obłędu ostatecznie wypada całkiem interesująco mimo pewnych niedociągnięć, które zwłaszcza na początku drażnią – opisy. Jednak w momencie, gdy akcja zaczyna się rozpędzać mniej już zwraca się na nie uwagę i czyta się lepiej. Szkoda jednak, że nie zostały lepiej dopracowane, bo z pewnością byłaby to o wiele lepsza powieść.
Tytuł: Czerwień obłędu
Autor: Dawid Waszak
Wydawnictwo: Novae Res
Rok wydania: 2015
Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Novae Res.
Jak narazie podziękuję. 😉