[Do zobaczenia] House of Cards
29 lipca 2016Naprawdę dużo dobrego nasłuchałam się o tym serialu i od bardzo dawna chciałam go obejrzeć. Wiem jednak jak kończy się moje oglądanie dobrych seriali w roku akademickim (jeszcze tylko jeden odcinek i się pouczę… to już 3 w nocy?!), więc House of Card niestety musiał trochę poczekać.
Serial opowiada o drodze do prezydentury Franka Underwooda (Kevin Spacey) a następnie próbie utrzymania się na stanowisku. Obfituje w intrygi polityczne na poziomie Białego Domu, ale i międzynarodowym-poznajemy między innymi prezydenta Rosji, Viktora Pietrova (Lars Mikkelsen).
Jestem zachwycona fabułą. Poziom intrygi, którą wciela w życie Frank przy pomocy żony jest absolutnie mistrzowski. Naprawdę niesamowite wrażenie robi to, jak wiele szczegółów rozpatrują, jak doskonale przewidują i nawet jeśli coś im się spod kontroli wymknie to i tak są w stanie z tego wybrnąć. Poza tym naprawdę nie da się przewidzieć, co bohaterowie wkrótce zrobią i do czego to doprowadzi – cel Franka znamy, ale poszczególne etapy i realizacja są tajemnicą. Niestety ten poziom pomiędzy sezonami jest dość nierówny – o ile pierwsze dwa były genialne, to trzeci po prostu nudny, podobnie jak początek czwartego. Na szczęście później znów zrobiło się o wiele ciekawiej, powróciła niepewność, do tego zupełnie inne problemy Underwoodów. Po raz pierwszy pojawił się poważny konkurent dla Franka – kontrkandydat w wyborach prezydenckich i miło było zobaczyć kogoś równie zdeterminowanego, co Underwoodowie.
Underwoodowie w ogóle są interesujący. Od początku zastanawiam się, czy są idealną parą, czy bardzo dziwną i nieludzką. Po czterech sezonach nadal nie wiem, bo z jednej strony to, co razem robią, na co sobie nawzajem pozwalają i jak manipulują ludźmi bardzo odbiega od normy. Z drugiej ich zaufanie, oddanie i wzajemne wsparcie są czymś do pozazdroszczenia.
W House of Cards twórcy zdecydowali się na burzenie czwartej ściany – Frank często przemawia tłumacząc widzowi co i dlaczego robi, ale najciekawsze są momenty, kiedy po prostu patrzy prosto w obiektyw kamery – sceny mają więcej wyrazu i pojawiają się w bardzo specyficznych sytuacjach. Jest ich mniej z sezonu na sezon, jakby kształcenie widza w manipulacji przez mistrza Underwooda dobiegało końca i dalej powinien sobie radzić sam, ale ma też odbicie w nowej sytuacji – Frank ma nowe problemy i sam musi się w nich odnajdywać, zamiast doskonale kreować sytuacje. Nie jest tak wszechwiedzący, więc i uczyć nie może.
House of Cards już z samych opisów i recenzji brzmiało świetnie, ale w trakcie oglądania stwierdziłam, ze jest lepsze niż można by się spodziewać. Szkoda tylko jednego – na kolejny sezon trzeba będzie długo poczekać.
premiera kolejnego sezonu chyba gdzieś na przełomie lutego i marca… to czekanie jest okropne… ale jaka radość z nowych odcinków!
Obejrzałam kilka odcinków i stwierdzam, że choć polityka nie interesuje mnie wcale, to dla aktorów mogę obejrzeć. Nie pamiętam czemu przerwałam oglądanie, ale na pewno wrócę do tego serialu w wolnej chwili. 😉