[55] Szykujemy się na wojnę – „Pan Lodowego Ogrodu”
9 lutego 2015Liczba stron: 498
Trochę potrwało nim znów sięgnęłam po „Pana Lodowego Ogrodu”. Nawet kiedy już go wypożyczyłam, jakiś czas stał na półce czekając na swoją kolej – poprzedni tom nie pozostawił po sobie szczególnie miłych wspomnień i nie spodziewałam się poprawy poziomu w tym. Niesłusznie, jak się okazało.
Drakkainen szykuje się na wojnę. Już nie spędza dni na wędrowaniu przed siebie, a planuje działania, zdobywa sojuszników i poznaje kolejnych wrogów. Nie ma już miejsca na bezmyślne i widowiskowe rąbaniny, na szastanie niesamowitymi mocami. Działania bohatera są przemyślane, ale nie stają się przez to nudne. Pozostała nutka nieprzewidywalności, często też plany się sypią. No i do tego Vuko przestał się nad sobą użalać. Nie jęczy już jak to dziwnie jest, źle jest, niezrozumiale jest. Zaczyna sam kierować działaniami, chce wiedzieć i rozumieć co się dzieje. Niesamowity postęp w stosunku do tomu poprzedniego.
W tym tomie w końcu doszło do oczekiwanego przeze mnie od dawna spotkania dwóch głównych postaci. Niespodziewanie, zaskakująco. W sposób niemożliwy do przewidzenia. Na dodatek poprowadziło fabułę w cieka stronę. Niestety, dopiero pod koniec (jakże interesujący koniec!) powieści, więc niewiele da się dodać.
Kolejne części PLO coraz bardziej przypominają projekt grupowy. Było już nawiązanie do książki Mai Kossakowskiej, dotyczyło opisu ogrodu i jego właściwości – łudząco podobny był w „Burzowym kocie”. Poza tym Kossakowska napisała parę utworów rozpoczynających rozdziały, ta część zawierała „Maleńką królową lalek” jej autorstwa. Jest to dość znaczący postęp, zważywszy, że w poprzednich częściach był tylko parę wierszy.
Ten tom jest zdecydowanie najlepszy z dotychczasowych. Najwięcej akcji, paru nowych, ciekawych bohaterów. Do tego nutka baśniowości w opisach miejsc. Czegóż można chcieć więcej?