[55] Szykujemy się na wojnę – „Pan Lodowego Ogrodu”

9 lutego 2015 0 przez Aleksandra
Tytuł: Pan Lodowego Ogrodu, tom 3
Autor: Jarosław Grzędowicz
Rok wydania: 2009
Wydawnictwo: Fabryka Słów

Liczba stron: 498

Trochę potrwało nim znów sięgnęłam po „Pana Lodowego Ogrodu”. Nawet kiedy już go wypożyczyłam, jakiś czas stał na półce czekając na swoją kolej – poprzedni tom nie pozostawił po sobie szczególnie miłych wspomnień i nie spodziewałam się poprawy poziomu w tym. Niesłusznie, jak się okazało.

Vuko w końcu zlokalizował wszystkich Ziemian, ale to była ta prostsza część zadania. Teraz jeszcze musi ich ściągnąć na ojczystą planetę lub zlikwidować. Tylko jak, skoro oni wszyscy są silniejsi od niego, lepiej znają magię i nie mają na to najmniejszej ochoty? Przed tym problemem bohater stanął w trzecim tomie.

Drakkainen szykuje się na wojnę. Już nie spędza dni na wędrowaniu przed siebie, a planuje działania, zdobywa sojuszników i poznaje kolejnych wrogów. Nie ma już miejsca na bezmyślne i widowiskowe rąbaniny, na szastanie niesamowitymi mocami. Działania bohatera są przemyślane, ale nie stają się przez to nudne. Pozostała nutka nieprzewidywalności, często też plany się sypią. No i do tego Vuko przestał się nad sobą użalać. Nie jęczy już jak to dziwnie jest, źle jest, niezrozumiale jest. Zaczyna sam kierować działaniami, chce wiedzieć i rozumieć co się dzieje. Niesamowity postęp w stosunku do tomu poprzedniego.

W tym tomie w końcu doszło do oczekiwanego przeze mnie od dawna spotkania dwóch głównych postaci. Niespodziewanie, zaskakująco. W sposób niemożliwy do przewidzenia. Na dodatek poprowadziło fabułę w cieka stronę. Niestety, dopiero pod koniec (jakże interesujący koniec!) powieści, więc niewiele da się dodać.

Czytając różne powieści często zauważam archetypy. Zwykle zastanawiam się wtedy, czy autor posługuje się nimi świadomie, czy jest to zwykłe „o fajnie brzmi, będzie pasować, dodajmy”. W przypadku Grzędowicza po raz pierwszy mam pewność, że wie, co robi i w jakim celu. Nie tylko przez cały wykład na ten temat w książce, ale i przez zastosowanie go wcześniej – przesiąknięcie kulturą europejską głównego bohatera nie jest przypadkowe, nie jest też zwykłą cechą charakterystyczną. Doskonale oddaje osobowość współczesnego człowieka w zetknięciu z inną kulturą – broń się tym, co znajome. Wszystkie nawiązania maja swój cel i do czegoś prowadzą, choć nie da się tego zauważyć od razu.

Kolejne części PLO coraz bardziej przypominają projekt grupowy. Było już nawiązanie do książki Mai Kossakowskiej, dotyczyło opisu ogrodu i jego właściwości – łudząco podobny był w „Burzowym kocie”. Poza tym Kossakowska napisała parę utworów rozpoczynających rozdziały, ta część zawierała „Maleńką królową lalek” jej autorstwa. Jest to dość znaczący postęp, zważywszy, że w poprzednich częściach był tylko parę wierszy.

Ten tom jest zdecydowanie najlepszy z dotychczasowych. Najwięcej akcji, paru nowych, ciekawych bohaterów. Do tego nutka baśniowości w opisach miejsc. Czegóż można chcieć więcej?

>*<
Recenzja bierze udział w wyzwaniu Czytam fantastykę.
Proszę o komentarze 🙂