Nierelacja, czyli „Gender i Granice”
18 listopada 2014Zacznijmy od tego, że nie zbłądziłam do Piwnicy Kany, gdzie spotkanie się odbywało, przez przypadek, na piwo, jak na studenta przystało. Zabrała nas tam opiekunka roku, z którą wspomniany Wstęp ma mój rok filologii. Nieobowiązkowo, kto chciał mógł pójść, kto nie, ten miał wolne. Poszłam, bo… Bo tak. Bo mogłam się czegoś dowiedzieć? Bo zaciekawiła mnie nazwa spotkania? Bo spędziłam już tyle godzin na uczelni, że parę więcej nie robiło różnicy? Nie wiem. I to chyba nie istotne.
Spotkanie prowadzili wykładowcy Uniwersytetu Szczecińskiego oraz polonistka jednej ze szczeciński szkół średnich – autorzy książki „Granice Nałkowskiej”. Najpierw powiedziano kilka sów o książce, którą spotkanie promowało, potem zaczęła się dyskusja na temat książki i samej pisarki. Była interesująca. I zaskakująca dla kogoś, kto z pisarką miał tyle do czynienia, co ja – znam tekst jednej książki, wiem kiedy żyła i tyle. Tymczasem okazuje się, że Nałkowska była niesamowitą kobietą. Niejednoznaczną, ciężką w ocenie, o ciekawym życiu – nawet między mającymi bardzo szczątkowe informacje na jej temat, zdobyte w trakcie spotkania, studentami potrafiła się rozwinąć całkiem interesująca dyskusja (była w końcu feministką czy nie?, dlaczego była aż tak niesympatyczna?, do czego właściwie dążyła?). Próba oceny też była, choć raczej nie na miejscu.
Lubię takie spotkania. Nieplanowane, gdy człowiek idzie i nie wie czego się spodziewać. Nie nastawia się na nic, niewiele oczekuje, bi i nie wie czego oczekiwać może. Są inspirujące. Teraz też do czegoś mnie zainspirowały – do sięgnięcia po twórczość autorki. Zanim jednak sięgnę po jakąś jej powieść, poszukam „Dzienników”. Mogą rzucić później ciekawe światło na jej twórczość.