[9] Nadchodzi wojna – Wampiraci V
8 września 2013Tytuł: Wampiraci: Imperium nocy
„Imperim nocy” to piąta część serii „Wampiraci” Sompera. Bliźnięta Tempest dowiedziały się w poprzednim tomie prawdy o swoim pochodzeniu i tego kim są naprawdę. Teraz możemy obserwować, jak radzą sobie z byciem dampirem i przystosowują się do nowej sytuacji. Łatwo przewidzieć, iż Grace radzi sobie o wiele lepiej od brata. Jakby mało było tego, że muszą się mierzyć z głodem krwi i przygotowaniami do wiecznego życia, to jeszcze ich ojciec postanawia założyć „szczęśliwą rodzinkę” i zaprasza bliźnięta do siebie. Tempestowie przyjmują zaproszenie, na życzenie dowódców swoich okrętów. Nie trudno dojść do wniosku, że to nie może skończyć się dobrze i rzeczywiście, nie skończyło się. Choć nie jest też tak tragicznie, jak można przypuszczać – bliźnięta nie przeszły całkowicie na stronę Sidoria, nabyły za to nowej pewności siebie. Grace odnalazła się, a Connor… Cóż, to Connor. Raczej nikogo nie zdziwi, że nie chce być wampiratem.
Fabuła nadal jest interesująca. W tym tomie piraci coraz poważniej podchodzą do zbliżającej się wojny z okrutnymi wampiratami, dochodzi do wielu rozlewów krwi, więc atmosfera książki jest nieco mroczna i pełna niepokoju. Nie wpasowują się w nią fragmenty poświęcone Grace, znajdującej się na pokładzie wrogiego okrętu – są dość beztroskie, dziewczyna najzwyczajniej w świecie się bawi, pięknie ubiera i maluje, zdobywa przyjaciół. Jej zachowanie nie jest nienaturalne i pasuje do książki – dziewczyna nieco gra swoją rolę, ale też jest mocno zmanipulowana.
Autor w tej części zafundował nam parę zaskoczeń odnoszących się do postaci. Pojawia się kapitan Nokturnu w dość nietypowej i zaskakującej sytuacji, a i zmiana jaką on sam przeszedł również mocno zaskakuje. Pojawia się znana nam już postać, której raczej nikt nie spodziewał się spotkać (nie powiem, nie powiem!:)). Niestety, „Imperium nocy” jest ostatnim tomem, w którym pewne postacie spotykamy, a czas pożegnań nigdy nie jest miły. Znika kilka naprawdę fajnych osobowości.
Skoro poruszyłam już temat bohaterów, to od razu powiem coś o ich kreacji – jest bardzo dobra. Postacie żyją, czują, myślą, mają poglądy i cele, wątpliwości. Niepewność pod tym względem budzi tylko Sidorio – czy czasem nie jest zbyt naiwny? Wydaje mi się, że trochę, ale postać jest prowadzona konsekwentnie i nagły przebłysk geniuszu Sidoria, mocno by mnie zdziwił. Tak samo jak zaskoczyły wyrzuty sumienia po obdarowaniu córki fałszywą broszką… Co jednak ma tę zaletę, iż Sidorio staje się nieco bardziej ludzki i nie jest już tym samym krwiożerczym potworem, co na początku serii.
Zastanawiałam się, czy jest coś, co mi się w tym tomie nie podoba i nie znalazłam nic. Książkę mogę polecić z czystym sumieniem. Nie jest to ambitna lektura, ale bardzo przyjemna.
Recenzja ukazała się również na portalu webook.pl