[334] Rykoszet
15 grudnia 2019Najpierw ginie urzędniczka, później znany malarz i w końcu emeryt. Trzy zabójstwa, pozornie zupełnie ze sobą niezwiązane, ale morderstwa dokonano w dokładnie ten sam sposób. Co łączy ludzi, którzy w zasadzie nie mieli okazji się spotkać? Czym zasłużyli na śmierć?
Tak koszmarnie nudnej książki dawno nie czytałam. Właściwie od początku wiemy kto i dlaczego popełnił morderstwa, a co za tym idzie, nici z rozwiązywania zagadki. Motywy mordów częściowo znamy, częściowo możemy się domyślić i do odkrycia niewiele pozostaje. Nie ma też szans na zwroty akcji, napięcie, niejednoznaczności, jakieś ciekawe tło… Nic.
Stelar postanowił przybliżyć nam życie osobiste głównego bohatera. Problem w tym, że w żaden sposób nie wpłynęło to na przedstawienie jego charakteru – jest on niemal przezroczysty, pozbawiony jakichkolwiek cech osobowości. Na dodatek to „życie osobiste” sprowadza się do dwóch romansów. Jeden jest niby jakąś wielką miłością, ale tak zmarginalizowaną i słabo przedstawioną, że trudno w nią uwierzyć. Drugi to po prostu szybki numerek, naprawę zbędny w całej powieści. W ogóle sama postać Eweliny jest doskonale zbędna i źle wprowadzona. Jej pojawienia się kwitowałam krótkim „po co?” i łapaniem się za głowę, podobnie zresztą jak nagłą zmianę tematu przy pierwszej rozmowie tych postaci. Bohaterka wprowadza jedynie tani dramatyzm, element seksualności i na dodatek jest źle poprowadzona – chyba miała wyjść na jakąś wariatkę, prześladowczynię czy coś takiego, ale niestety brak w tym konsekwencji, głębszego zarysu.
Właściwie tylko dwie rzeczy Stelarowi w Rykoszecie wyszły – opis emocji pewnej postaci po tym, jak straciła rodzinę, prawdziwy majstersztyk, i postać Tadzika. Losy chłopaka przedstawiono dość ciekawie, a sama przemiana jaką przechodzi jest świetna. Zwłaszcza, że nie do końca wiadomo jak interpretować jego sny – przejaw szaleństwa, na jaw wychodzi podświadomość, coś innego? Poza tym wrażenie robi przebiegłość, z jaką snuje swoją intrygę (często ma po prostu szczęście, fakt, ale niczemu to nie szkodzi). Poza tym Tadzik jest jedyną postacią, która ma charakter, motywacje, pełnowymiarowe życie. I tym bardziej nie podoba mi się zakończenie jego wątku. Wydaje się takim skróceniem, jakby autor nie miał pomysłu jak to wszystko połączyć, by stanowiło sensowną i zamknięta całość.
Nie polecam Rykoszetu. Nudny, płaski, co raczej zaskakuje, zwłaszcza, że Stelar sięgnął po motywy typowe dla kryminałów, które zdają się działać zawsze i udało mu się je zepsuć.