A mnie złości, a mnie irytuje…
14 czerwca 2014Mundial. Zaczął się jakieś dwa dni temu, jest w Brazylii, czyli bardzo daleko, a jednak może doprowadzić do szału. I to nawet nie dlatego, że mieszkam z kimś, kto ogląda mecze i nie pozwala mi oglądać czegoś innego. Nie mieszkam. Za oglądaniem telewizji też nie przepadam.
Problemem jest to, że wszędzie ten mundial jest. A nawet „Mundial”, koniecznie wielką literą, co można wywnioskować z nabożnej czci, z jaką niektórzy radiowcy mówią. Od reklam na bilbordach w mieście, przez gazety
Logo przypomina facepalm. Ja ma facepalm, gdy po raz kolejny słyszę coś o mundialu… |
codzienne po radio. Dwa pierwsze jestem w stanie zignorować, ale radio… Nie po to je włączam, żeby słuchać kolejnych kalkulacji z serii „kto wygra” lub „jak przetrwać mundial, kiedy człowiek (zwykle kobieta) nie interesuje się piłką nożną?”. Podpowiadam: wyłączyć radio, telewizor, wyjść z domu i nie wracać przez miesiąc.
Żeby chociaż nic innego się nie działo na świecie. Tylko, kurczę, włączam Radio Szczecin. Powinno się mówić o wielkiej imprezie na mieście – Dniach Morza. I co? Wspomina się o nich w trakcie wiadomości. Aby przypomnieć, że przejazd przez Wały Chrobrego jest zamknięty. I jest objazd. A w ogóle to lepiej jeździć komunikacją miejską, bo są dodatkowe kursy. Super. A przepraszam bardzo, kiedy i jakie statki wpływają? I wypływają? Na jakie można wejść? O której zaczynają się koncerty? Jak się ludzie bawią? Co to za jarmark? Że niby mogę sobie w Internecie sprawdzić? Mogę. Wynik meczu też. Ba, w Internecie pewnie gdzieś mogę go obejrzeć, więc może niech radiowcy po prostu puszczą muzykę lub powiedzą coś ciekawego?
Jedno jest pewne. Takie zamieszanie w mediach zapewne sprzyja przeforsowaniu przez rząd jakichś niewygodnych ustaw typu 1066. Nikt tego nie zauważy, bo i jak?
A Pan w czarnej koszulce strzelił gola temu w seledynowej.