[119] Ewangelia według Lokiego
31 stycznia 2016Ewangelię według Lokiego chciałam przeczytać odkąd pierwszy raz zobaczyłam ją w księgarni. Już po tytule oceniłam, że jest to coś dla mnie – fantastyka zawsze dobra, a w niej Loki? Czy może być coś lepszego? Jak się okazuje, o coś lepszego w tym przypadku nie tak trudno, jak przypuszczałam…
Zaczęło się fajnie: z humorem, całkiem ciekawą akcją, która często nawiązywała do mitologii. Ten stan utrzymał się mniej więcej do połowy książki. Można było dzięki temu poznać samego Lokiego, pozostałych mieszkańców Asgardu, którzy są przedstawieni inaczej niż w mitologii, którą znamy. Trzeba przyznać, że punkt widzenia Lokiego i to, w jaki sposób postrzega świat, jest interesujące. Nie brak mu cynizmu, sarkazmu. Nie powiem, by był przy tym obiektywny – jego ocena świata jest skrajnie subiektywna i egocentryczna, ale naprawdę dobrze czyta się przemyślenia bożka. Tak do połowy książki, jak już wspomniałam. Potem to już tylko równia pochyła…
Humor znika, a jeśli się przejawia, to w tak szczątkowych i płytkich aspektach, że szkoda słów. Loki nie ocenia świata w sposób cyniczny, nie bawi się bogami. Czeka, co cały czas powtarza. Cierpliwie, a ja tej cierpliwości miałam coraz mniej. W końcu ile można czytać o tym, jak to Loki jest krzywdzony? Jak bardzo niesprawiedliwie go traktują? Jak bardzo nie pasuje? Niedługo, a właśnie to oferuje nam połowa książki. Tak, jak doskonale czytało się tę pierwszą, drugą męczyłam i zmęczyć nie mogłam. To użalanie się nad sobą bożka było strasznie irytujące i kompletnie mi do niego nie pasowało.
Pozostali bohaterowie bywali interesujący. Oczywiście, nie aż tak jak Loki, zwłaszcza, że stale wytykał im wady i przedstawiał jak błaznów. Mimo to autorka doskonale poradziła sobie z przedstawieniem ich indywidualnego rysu charakteru i nawet niechęć Lokiego tego nie zepsuła. Tu szczególnie ciekawie wypadają postacie kobiece, bo choć jak wszystkie są archetypiczne, to one mają najwyraźniejsze cechy. Szczególnie Sygin, którą byłam absolutnie zachwycona – irytują mnie takie postacie, ale żeby z postaci występującej w skandynawskich mitach zrobić księżniczkę Disneya, to po prostu mistrzostwo.
Ogólnie Ewangelia według Lokiego była sympatyczną książką, jeśli czytało się ją w małych ilościach. W większych stawała się nużąca – autorka stanowczo za bardzo rozwlekła pewne aspekty, inne traktując po macoszemu i źle się to odbiło na całości. Niemniej, przeczytać można.
Autor: Joanne Harris
Tytuł: Ewangelia według Lokiego
Wydawnictwo: Muza
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 416