[124] Obsesja
21 lutego 2016W zeszłym roku w trakcie recenzowania serii Lux zachwycałam się kolejnymi tomami, które podobały mi się coraz bardziej. Nic dziwnego więc, że skoro tylko usłyszałam o premierze Obsesji chciałam ją przeczytać. Jeszcze bardziej ucieszyłam się, gdy tom dotarł do mnie kilka dni przed premierą – plusy zamawiania wcześniej. Pierwsze co mnie zaskoczyło, to dedykacja – dla tych, „którzy pragnęli zobaczyć ten świat w wersji dla dorosłych”. Jak się okazuje, powinno mnie to zaalarmować…
Niestety, nie dostałam, tego czego się spodziewałam – słodkiego paranormalnego romansu, korzystającego z paru typowych schematów, ale ogólnie ciekawie podanego, z świetnie wykreowanymi postaciami i wartką akcją. Jak się okazało Obsesja nie jest romansem, nie jest młodzieżówką, za to jest najzwyklejszym w świecie erotykiem. Bardzo kiepskim, przewidywalnym i w sumie głupim. Tak bardzo, że 50 twarzy Grey’a wydaje się całkiem ambitną lekturą.
Zacznijmy od tego, że świat przedstawiony nie jest przedstawiony. Nie jestem pewna, czy ktoś, kto nie czytał Lux będzie sobie w stanie go wyobrazić, bo to, co mówi Hunter, to bardzo szczątkowe informacje. Na dodatek niezbyt ciekawe, nie najważniejsze i niewiele wyjaśniające. Już nawet początkowo jednostronne poznawanie świata z punktu widzenia Katy na podstawie słów Luksjan było bardziej szczegółowe. Ale też Katy wykazała tym zainteresowanie, Serena natomiast miała inne sprawy na głowie.
Postacie są pozbawione charakteru i nie myślą o niczym innym poza seksem. Grozi im śmierć, rząd ich ściga, kosmici ich ścigają, przyjaciółka umiera na oczach Sereny? Kogo to obchodzi? Przecież Hunter jest taaaki pociągający, taaaki seksowny i w ogóle taaaki super, że tylko o pójściu z nim do łóżka można myśleć. Jakieś życie wcześniej, zainteresowania? Głębsze przemyślenia? Albo jakiekolwiek inne przemyślenia? Coś, cokolwiek? Nie no, po co? Jeszcze postacie miałyby jakiś charakter. Nawet E. L. James tak swojej bohaterki nie skrzywdziła pozbawiając wszelkich rysów osobowych, jak tym razem udało się Armentrout.
Właściwie nic więcej tam nie ma, więc i nie mam o czym pisać. Nie polecam, nie warto sięgać po Obsesję. Psuje tylko bardzo dobre wspomnienia po serii Lux, której do pięt nie dorasta. Niestety.