[138] Czerwona królowa
1 maja 2016Kiedy Czerwona królowa miała swoją premierę nie interesowała mnie ani trochę. Dopiero teraz, zmęczona lekturami na studia i ogólnym siedzeniem z nosem w podręcznikach, przypomniałam sobie o niej. Pomyślałam, że będzie prostą, lekką książeczką, którą szybko i z pewną przyjemnością przeczytam. Poniekąd miałam rację.
Długo ta powieść nie miała dla mnie sensu. Naprawdę, była masa elementów, które na pierwszy rzut oka po prostu były nielogiczne. Przykłady? Proszę bardzo: Mare jest strasznie niebezpieczna i stale pilnowana, ale i tak spokojnie chodzi po zamku i wyłącza sobie kamery, a nikt tego nie zauważa. Mare udaje córkę zmarłego generała, tylko paru osobom to nie pasuje, ale w sumie nawet one nie próbują tego podważyć. Było tego więcej i przez to czytało się okropnie ciężko i irytowałam się co kilka stron. Potem, jakieś sto stron przed końcem, to wszystko nagle nabrało sensu. Nie powiem, w pewien sposób spodobało mi się rozwiązanie wszystkich nielogiczności, które Aveyard wymyśliła. Tylko że doprowadziło do tego, że Mare jest wydaje mi się największą idiotką w historii literatury, a tych przecież nie brakowało…
Poważnie, dziewczyna na każdym kroku słyszy ostrzeżenia. Wydaje się, że nie jest głupia, bo sama ma świadomość, że grozi jej niebezpieczeństwo, że nie ma przyjaciół w zamku i tak dalej. Po czym postępuje w nielogiczny, bezmyślny sposób, jakby nie zdawała sobie sprawy, że Srebrni nie są ani dziećmi, ani idiotami. Gdzie tu konsekwencja?
A pozostałe postacie? Są bo są i odgrywają znane, sztampowe role, ale o to nie mam pretensji, z góry zakładałam, że tak będzie – już opis fabuły wskazuje na schematyczność, więc nie ma się co dziwić postaciom. Przyznaję jednak, że całkiem nieźle wypada książę Maven, czyli młodszy brat, który zawsze kryje się w cieniu wspaniałego pierwszego i walczy z nim o miłość rodziców. Sztampa, rzeczywiście, ale i tak wypada bardzo ciekawie, szczególnie jeśli się go zestawi z pozostałymi. Jest też chyba jedyną naprawdę inteligentną postacią w powieści, doskonale też widać jego kompleksy -nawet w chwili tryumfu. Podoba mi się i stanowi najlepszy element powieści, właściwie chwilami tylko dla niego mogłam czytać Czerwoną królową.
Właściwie jedyną rzeczą w tej książce, do której nie mam uwag krytycznych, jest kreacja świata. Ale to też nie jest dobrze – nie mam uwag, bo nie można mieć uwag do czegoś, co na dobrą sprawę nie istnieje. Niestety, ale o świecie w książce wiemy naprawdę niewiele, a to co wiemy wyklucza się lub jest skrajnie ograne i nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Poza główną bohaterką, która oczywiście nadzwyczajna jest, niezwykła i wyjątkowa też.
Ostatecznie mam bardzo mieszane uczucia co do Czerwonej królowej. Większa część książki mi się nie podobała, za to te ostatnie sto stron wypadło już interesująco, spójnie i naprawdę dobrze. Żałuję, że reszta taka nie była i tylko za te sto ostatnich stron mam ochotę poczytać Szklany miecz i mam nadzieję, że nie powtórzy błędów z Czerwonej królowej.
Tytuł: Czerwona królowa
Autor: Victoria Aveyard
Wydawnictwo: Otwarte
Rok wydania: 2015
Liczba stron: 488