[373] Tropiciel
23 sierpnia 2020Obudzenie się w rzeczywistości, w której nie doszło jeszcze do żadnego zamachu było dla Huberta sporym zaskoczeniem. Jeszcze większym stało się to, że wydarzenia na świecie zaczęły się rozgrywać w taki sam sposób, jaki znał ze snu. Jak jednak przekonać wszystkich, że to wszystko skończy się źle i muszą uciekać z miasta?
Wszystko jasne
Tropiciel, podobnie jak Strażnik, nie miał szczególnie zapierającego dech w piersiach tempa akcji, ale Hendel udało się zachować równowagę między wydarzeniami, które są dość nieoczekiwane i niebezpieczne dla bohaterów, a tymi, które stanowią spokojny opis życia na wsi i dostosowywania się bohaterów do nowych warunków życia. Zachowywała przy tym realizm – wszak mówimy o postaciach, które do tej pory żyły spokojnie w mieście i nagle zostały zmuszone do pracy fizycznej – nic więc dziwnego, że czasem narzekają na trudność i nadmiar zajęć, kiedy indziej na to, że są one po prostu nudne. W chwilach gdy opisy życia na wsi zaczynają już nużyć, autorka wprowadza kolejne demony i rozważania nad ich różnością, rozbieżnościami między Demonologią a rzeczywistymi potworami, na dodatek z iście naukowym podejściem – brakuje tylko sekcji zwłok.
W recenzji Strażnika narzekałam na to, że Hubert nie stara się poznać swojej przeszłości, tu ją bardzo dobrze poznajemy – doskonale wiemy, co się stało z rodzicami, gdzie bohater zdobywał kolejne umiejętności, przedmioty i nabrał tężyzny fizycznej. Z takiego rozwoju fabuły też łatwo rozumieć dlaczego w pierwszym tomie nie był to wątek rozwinięty – zbyt wiele treści by się powtarzało, a wyjaśnienia konieczne są w tym tomie.
Świat się zmienił, ale nie upadł
Całkiem ciekawie prezentuje się też świat. Nie ma tu już przedstawienia go jako superniebezpiecznego i z ludźmi, którzy mordują bez powodu. Z jednej strony bohaterowie często spotykają zwyrodnialców i nie ma w tym nic dziwnego – warunki panujące w nowym świecie sprzyjają wyjściu na świat wszelkich patologii, pewne czyny łatwo usprawiedliwić niezależnie od ich wymiaru moralnego. Z drugiej strony w powieści mamy mnóstwo porządnych ludzi, społeczności, które w jakiś sposób próbują się organizować, wspólnie walczyć, a ich członkowie dbają o siebie nawzajem. To bardzo ożywcze i ciekawe przedstawienie – zwykle czytam postapo, w których ludzkie odruchy i moralność zanikają.
Z drugiej strony przedstawienie Święcina z pierwszego tomu wydaje mi się nieco bardziej realistyczne – mechanizmy działania małych wspólnot zostały na jego przykładzie bardziej szczegółowo przedstawione. Z drugiej strony nie ma w tym nic zaskakującego – wioskę poznajemy przez obcego, bohatera z zewnątrz, który dopiero obserwuje i poznaje świat, więc dostrzega więcej szczegółów, a zarazem do pewnych rzeczy nie jest od razu dopuszczany. Takich sytuacji Tropiciel opisuje niewiele, a i wtedy bohaterowie na ogół wchodzą w rolę wiedzących, ekspertów, którzy mogą nowym społecznościom przynieść ratunek. Więc tak – trochę brakuje mi szczegółowości w przedstawianiu społeczności, ale rozumiem dlaczego tu jej nie ma.
Mniej ważni też mają
Narzekałam też na postaci drugoplanowe w Strażniku, tu już nie będę. Większość z nich ma bardzo wyraziste charaktery, jasno określone cele, problemy, w różnym stopniu odnajdują się w nowej rzeczywistości i różnie ją postrzegają. Oczywiście są wyjątki, ale to zwykle postaci towarzyszące bohaterom w wydarzeniach i ich rola sprowadza się do trzymania broni, na dodatek zazwyczaj rzadko wypowiadają jakiekolwiek kwestie.
Postaci pierwszoplanowe są znacznie bardziej rozbudowane. Niestety Hubert jest bohaterem dość paskudnym – pozbawionym emocji i naprawdę słabo przeżywającym dramatyczne wydarzenia, w jakich bierze udział. Rozumiem, że wiele mu się przyśniło, ale teraz naprawdę obserwował śmierć wielu osób czy spotkania z demonami. Tymczasem nic go nie rusza, nawet śmierć szczególnie ważnych dla niego postaci. Nie ma też żadnej empatii, współczucia dla tych, którzy stracili bliskich. Przez jego pryzmat poznajemy większość wydarzeń, co oznacza, że niestety czasem i nam trudno się przejąć.
Ciekawe jest jednak ukazanie podejścia do inności w powieści. Nie jest ona postrzegana jako coś użytecznego, ale też niekoniecznie piętnuje osoby wyróżniające się. Czasami pojawia się wymuszona dbałość o członków wspólnoty, kiedy indziej obojętność wobec niej. Sprawia to, że w serii mamy już bardzo różnorodne ukazania podejścia do osób chorych czy po prostu innych, zgodne z tymi prawdziwymi.
Tropiciel to naprawdę bardzo udana kontynuacja. Rozwija wątki ze Strażnika, uzupełnia jego braki i jednocześnie pcha wszystko do przodu. Polecam czytać tuż po pierwszy tomie, bo wiele wyjaśnia. Poza tym to naprawdę przyzwoity kawałek fantastyki, w którym autorka dba o zachowanie realizmu społecznego.
P. Hendel, Tropiciel, Poznań 2019.
Zapomniana księga
~ Strażnik ~ Tropiciel ~ Łowca ~ Wysłannik ~ Demon ~
Super, że druga część jest lepsza. Od razu człowiek bardziej jest zainteresowany serią. Fajnie, że w tej części bohaterowie drugoplanowi są już lepiej napisani.
Książki jak narkotyk
Przede mną jeszcze „Strażnik”. Książka przyszła do mnie uszkodzona i musiałam ją odesłać. Teraz czekam na zwrot i się doczekać, szczerze mówiąc, nie mogę. Muszę wreszcie poznać pióro Hendel. 🙂
Zarówno jak pierwszy tom, drugi mnie także zachwycił. Podoba mi się fakt, że wiele wątków z początków zostało tu wyjaśnione. Polubiłam Huberta i jego historię, a sam zamysł an serię uważam za genialny.