[318] Zemsta kobiet
8 sierpnia 2019Paula jest nastolatką wychowującą się w przybranej rodzinie. Kiedy dorasta a w domu się nie przelewa, jej rodzice postanawiają ją sprzedać. Tymczasem prawdziwa matka dziewczynki zaczyna dostawać tajemnicze listy od kogoś, kto nazywa się „dziadkiem” i ostrzega, że dziecku grozi niebezpieczeństwo.
Twórczość Marcina Pilisa poznałam już wcześniej przy rewelacyjnej Łące umarłych i po prostu musiałam sięgnąć po Zemstę kobiet. Przy okazji nie uniknęłam też porównywania tych dwóch powieści.
Pilis tworząc swoje historie bardzo zwraca uwagę na portrety psychologiczne postaci. Trzeba przyznać, że naprawdę potrafi przedstawić je w sposób wiarygodny i konsekwentny. Nie inaczej jest w Zemście kobiet, w której większość bohaterów jest naprawdę dobrze przedstawiona i ma ciekawe tło psychologiczne. Zgrzyt mam tylko przy Pauli – jej naiwność w stosunku do przeżyć i dzieciństwa wydaje się chwilami przesadzona. Dziwna wydaje mi się też jej aktywność na końcu powieści, kiedy przez cały czas była bierna i zdawała się całkowicie poddawać woli innych, czekać na ratunek. Nagłe wyrażenie zdania, ruszenie na przód, gdy usłyszała strzały, były takim zgrzytem, który mi nie pasował i trochę zepsuł ogólne wrażenie. Tym bardziej, że dziewczynka tak na prawdę nie przeszła jakiejś wielkiej przemiany w książce, a ostatnie wydarzenia, które rzeczywiście mogłyby coś w niej przełamać nie zostały przedstawione z jej perspektywy – to inne postaci wtedy wychodzą na pierwszy plan, z ich punktu widzenia obserwujemy świat i wiemy co myślą/czują. Paula z jednej strony zostaje zepchnięta na dalszy plan, z drugiej po raz pierwszy przejawia własną wolę. No zgrzyta mi to i już.
Co innego też mi zgrzyta, ale już na plus dla autora. Książka jest ciekawa, cały czas zastanawiałam się co będzie dalej, jak zachowają się postaci, co jeszcze je spotka, jak to się skończy… I czułam z tego powodu straszny dyskomfort. Książka porusza poważną i naprawdę paskudną tematykę – przemocy seksualnej i w zasadzie każdej innej wobec kobiet, handlu ludźmi, pedofilii, przymuszania do prostytucji… Zaciekawienie powieścią, takie czysto fabularne, wydawało mi się czymś po prostu nieprzyzwoitym i właśnie na tym poziomie przejawia się największa moc książki. To tutaj pojawia się powód do zastanowienia nad złem człowieka, nad jego akceptacją, współpracą i całą resztą. Nie jest to przyjemne przemyślenie, ale naprawdę Pilis zasługuje w tym przypadku na uznanie.
Szkoda tylko, że nie oszczędził czytelnikowi przemowy głównego złego bohatera. Dostaliśmy monolog na temat tego, co jest złe, postrzegania, historię życia i zagłębiania się w zło. Wszystko byłoby okej, gdyby właśnie była to zwykłą historia – mam wrażenie, że bardziej dałaby do myślenia, niż całe tłumaczenie, mieszanie w to filozofii. Według mnie mocno osłabiło wydźwięk całej powieści i samej przedstawionej historii, choć przyznaję – w ten sposób autor bardzo dobrze ukazał sposób usprawiedliwiania się, poszukiwania sposobu na wybielenie.
Zemsta kobiet jest powieścią mocną i poważną. Może się podobać, ale tak jak pisałam – z pewnym poczuciem dyskomfortu. Uważam jednak, że jest ono od czasu do czasu potrzebne – daje więcej do myślenia niż prosto podane przekazy.
M. Pilis, Zemsta kobiet, Warszawa 2019.
Autora niestety nie znam ale zaintrygowałaś mnie tą recenzją, więc chętnie sięgnę po tą książkę.
Pozdrawiam
O. Nie znałam autora, a z tego co widzę to błąd. 😉 Co prawda nienawidzę takich „mądrych” monologów podsumowujących, ale i tak mam chęć spróbować. Zapamiętuję autora – dzięki. 😉
Warto poznać, choć większe wrażenie robi jego wcześniejsza książka – „Łąka umarłych”.
Mówisz? No to może zacznę właśnie od niej! 😉