[276] Marcjanna i aniołowie

[276] Marcjanna i aniołowie

21 października 2018 0 przez Aleksandra

Arystydes Grey został siłą zmuszony do udziału w misji kosmicznej, której celu nie zna. Jedyne o czym marzy, to powrót do domu, ale specjalnie zaprogramowany statek na to nie pozwala. Jego udziałem stają się coraz dziwniejsze wydarzenia – senne wizje, podróże w czasie…

Marcjanna i aniołowie to powieść, którą początkowo naprawdę dobrze się czyta – jest nietypowa, ciekawa, a dociekanie, o co właściwie może chodzić naprawdę satysfakcjonuje i nie daje prostych (albo żadnych) odpowiedzi. Wszystko to niestety niszczy kilka rzeczy. Przede wszystkim miałam wrażenie, że autor kilka razy zmienił koncept na całą powieść w trakcie pisania. Tylko tak mogę wyjaśnić zmianę nazwisk i śmierć kilku postaci, motyw z „ogrodem zoologicznym obcych” (kompletnie niewiarygodny i nieumotywowany treścią). Sprawia to, że kiedy już coś wydaje się wyjaśniać, coś rozumiemy, autor burzy wszystkie domysły wstawiając coś zaskakującego, a jednocześnie absolutnie nie pasującego do reszty, nie mającego związku. Z tego samego powodu nie dowiemy się ostatecznie, o chodzi, pozostaniemy z domysłami lepiej lub słabiej umotywowanymi powieściowo, bez żadnej odpowiedzi na liczne pytania. Zamiast nich dostajemy za to zmorę powieści kresu lat 70. i 80. – liczne rozważania na tematy filozoficzne, społeczne, dotyczące demokracji (ciekawe tylko ze względu na czas wydania – rok 89). Trudno się oprzeć wrażeniu, że cała powieść została właśnie im podporządkowana i ukazuje wolność jako abstrakt w skrajnym wydaniu. Właśnie przez te rozważania Marcjanna i aniołowie bardzo szybko staje się powieścią niestrawną, całkowicie podporządkowaną celom ideologicznym. Miało to sens w latach 80., ale obecnie od literatury wymagamy jednak czegoś więcej i dlatego współczesny czytelnik może potraktować powieść Zimniaka raczej jako ciekawostkę, relikt dawniejszych czasów niż dobrą powieść fantastyczną.

Marcjannę ratują za to bohaterowie – zestawienie Vivaldiego i Greya wypada naprawdę dobrze przez wzgląd na to, że są zupełnymi przeciwieństwami i w odwrotny sposób próbują radzić sobie z zaistniałą sytuacją. Inaczej też wszystko postrzegają, a tym samym mamy szerszy ogląd na przedstawione wydarzenia. Główny bohater wprawdzie w trakcie rozgrywania się powieści przechodzi jakąś nie do końca zrozumiałą i umotywowaną przemianę, ale mimo to jego konstrukcja jest naprawdę interesująca.

Świat przedstawiony niemal nie jest przedstawiony. Zimniak podchodzi do tej kwestii w sposób impresjonistyczny – jeśli coś musi zostać opisane, przybliżone, to zostanie mimochodem, ale jeżeli nie ma takiej konieczności, to nie będzie. Co ciekawe, ładnie miesza style – większość opowieści prowadzona jest językiem trywialnym, potocznym, ale zdarzają się naprawdę cudownie poetyckie perełki.

Marcjanna i aniołowie nie wypada dobrze. Przepełniona filozofowaniem w najmniej odpowiednich momentach, pozbawiona sensownej, do czegoś dążącej fabuły naprawę niewielu się spodoba. A satysfakcja z domysłów nie utrzyma się długo – wszak to, czy bohaterowie są poddani eksperymentowi obcych, majaczą, podróżują w czasie, czy cokolwiek innego ma równie wiele argumentów na swoją korzyść i niczego się nie dowiadujemy.

A. Zimniak, Marcjanna i aniołowie, Poznań 1989.