[450] Sto lat samotności
28 grudnia 2021Urszula i jej mąż odeszli z rodzinnej wsi gnębieni poczuciem winy. Towarzyszyło im kilka rodzin, wraz z którymi wśród moczar i gór założyli nową wioską, Mocando. Dożyli tam swych lat, wychowali dzieci i wnuki, obserwowali zmieniający się świat i wioskę, która rozwinęła się w duże miasto, by następnie popaść w ruinę.
Sto lat samotności opowiada o kilku pokoleniach rodziny Buendi. Szczegółowo przedstawia charakter i losy każdego członka rodziny, począwszy od wczesnego dzieciństwa aż po śmierć, przywołując ich partnerów życiowych oraz kochanków, wyraźnie rysując charaktery. Choć każda z postaci ma swoje własne przeżycia, to trudno oprzeć się wrażeniu powtarzalności losów w obrębie rodziny – postaci są tak naprawdę dwoma typami charakterologicznymi i znając ich imiona, stale powtarzane w obrębie rodziny, dość łatwo przewidzieć dalsze losy i wnioski, jakie wyciągną pod koniec życia.
Powtarzalność imion nie pomaga jednak w odbiorze powieść. Jest wskazówką interpretacyjną, która sprawia, że chwilami łatwo się zgubić wśród postaci i wydarzeń, bo trzeba bardzo uważać, by dopasować je do właściwych bohaterów. Z tego powodu Sto lat samotności nie jest powieścią łatwą i przyjemną, a taką, która wymaga szczególnego namysłu. Zwłaszcza, że same wydarzenia, choć czasem dramatyczne, nie są szczególnie interesujące i przedstawia się je w sposób bezemocjonalny, referując losy kolejnych postaci. One same też nie są na tyle charakterne, by mocno zapaść w pamięć, raczej dopasowuje się do nich konkretne wydarzenie, które jest kluczowe dla ich życia, całą resztę pozostawiając w tle.
Sto lat samotności zbiera mnóstwo pochlebnych opinii, co rusz okrzykiwane jest bardzo ważną książką, książką stulecia, zbiera mnóstwo nagród. Prawdę mówiąc nie widzę w niej nic nadzwyczajnego. To niewątpliwie ładnie napisana powieść, językowo jest bez zarzutu. Historycznoliteracko też otworzyła pewien ważny okres i jeśli ktoś interesuje się literaturą z tej perspektywy, to warto ją przeczytać, podobnie w przypadku zainteresowania Ameryką Południową. Po przeczytaniu nie widzę w niej jednak nic szczególnie nadzwyczajnego czy mądrego. Nawet pomyślałam, że może po prostu nie potrafię jej odczytać, ale po znalezieniu kilku interpretacji i opracowań naukowych Sto lat samotności dalej do mnie nie przemawia. Nie widzę tu nic szczególnie odkrywczego, mam wrażenie, że interpretacje bardzo ładnie trzymają się tego, co autor pisze dosłownie, a co czasami kłóci mi się z przedstawieniem relacji między bohaterami. Jeśli więc zastanawiacie się, czy polecam tę powieść, to umiarkowanie. Raczej nie wszystkim, a osobom o określonych zainteresowaniach.
G. Garcia Marquez, Sto lat samotności, przekł. K. Wojciechowska, G. Grudzińska, 2017.