[376] Man size

[376] Man size

15 września 2020 1 przez Aleksandra

Danny wyjechał do Stanów z marzeniem – chciał zostać scenarzystą. Niestety, przez przypadek trafił na plan filmu porno. Był tam tylko statystą, ale to wystarczyło, aby podwaliny jego kariery i dobre imię legły w gruzach. Jak jednak do tego doszło?

On vs. świat

Man size we fragmentach fabularnych jest komedią omyłek, przedstawiającą losy gościa o wyjątkowym pechu oraz prawa Murphy’ego w rozkwicie. Z jednej strony naprawdę można się pośmiać obserwując kolejne tarapaty w jakie wpada Danny i absurdalnie komplikujące się życie bohatera, ale z drugiej powieść w pewnym momencie staje się mrocznym obrazem tego, co może się wydarzyć, jeśli ktoś stanie się pośmiewiskiem w social mediach. Nie jest to typowe ostrzeżenie „uważaj, co wrzucasz do sieci”, bo jakby nie patrzeć główny bohater nie wrzucił nic – po prostu ktoś kiedyś uznał, że stanie się idealnym przedmiotem żartu, symbolem beznadziejności i życiowego nieudacznictwa. Bardzo szybko przeszło to na realne postrzeganie Danny’ego i tak oto plotka stała się faktem, z którym w zasadzie nic już nie można było zrobić.

Cały czas obserwujemy ścieranie się Danny’ego z obcymi ludźmi, którzy w określony sposób reagują na jego wystąpienie w filmie porno. Nietrudno się domyślić, że nie są to pozytywne reakcje, ale ich konteksty bywają bardzo różnorodne. Trochę brakuje tutaj zderzenia z bliższymi osobami bohatera. Początkowo poznajemy Vicky i Mike’a, z którymi główny bohater stawia pierwsze kroki w Stanach, ale później znikają i niemal do końca ich nie ma nawet w rozważaniach głównego bohatera o tym, co mogą pomyśleć. Potęguje to obraz osamotnienia, ale nieco ogranicza przedstawienie sytuacji.

Biblia

Poza fragmentami fabularnymi w książce znajduje się teoria porno z bardzo skromnym opisem z okładki na zasadzie „gdyby ktoś kiedy postanowił podjąć temat z perspektywy nauki, to będzie jego biblia”. Zasadniczo takie badania już są, choć może na tyle mocno powiązane z gender studies i fan studies, że umykają (zresztą: klik, klik). Autor pisząc na ten temat posługuje się pojęciami naukowymi, ale robi to w przystępny sposób, myślę, że zrozumiały także dla laika. Fragmenty te są całkiem ciekawą i udaną próbą wyjaśnienia mechanizmów pornografii – dla kogo, dlaczego jest taka a nie inna, jak działa – i sporządzenia pewnych klasyfikacji.

Poza tym w książce pojawiają się nieliczne fragmenty opisujące pracę nad scenariuszem i jego fragmenty. Są interesujące, widać w nich nawiązania do wszystkiego, co przydarzyło się głównemu bohaterowi powieści, ale jednocześnie nieco marginalne, nie najważniejsze w tej chwili. Może istotne dalej…?

Gawęda

Język powieści we fragmentach fabularnych i opisach prac nad scenariuszem jest stylizowany na opowieść Polaka, który wyjechał do Stanów i zapomniał języka ojczystego – mamy tu mnóstwo słów czy całych zdań w języku angielskim. Zabieg ciekawy i bardzo wpisujący się w klimat powieści. Problemem jest jednak to, że słów jako takich bywa tu za dużo – Man size jest zdecydowanie zbyt przegadany i choć odwlekanie zdradzenia kluczowej tajemnicy początkowo bardzo dobrze podtrzymuje ciekawość, to w pewnym momencie po prostu męczy, zwłaszcza, że w w zasadzie od początku wiemy co się stało, ale nie jak się stało.

Język powieści niewątpliwie wpisuje się też w jej gatunek – gawędziarski ton, potocyzmy i przejścia w kierunku stylu naukowego (nie staje się on jednak stricte naukowy), czasem pojawiające się zapętlenia i mieszanka kilku typów tekstów w jednym pozwala książkę zdefiniować jako sylwę, a współcześnie jest to dość rzadko pojawiający się gatunek.

Man size to książka bardzo ciekawa i myślę, że spodoba się wielu osobom. Niekoniecznie zainteresowanym pornografią od kulis, choć jest to temat dominujący. Może też trafić do zainteresowanych potencjalnie negatywnym oddziaływaniem social mediów na ludzi, ale także szukającym czegoś lekkiego i zabawnego na wieczór.

D. Wołyniec, Man size, Gdynia 2019.