[366] Hyperion
11 lipca 2020Wszechświat jest u skraju wojny, ludzkości grozi zagłada. Nie jest to jednak najważniejsze dla siódemki Pielgrzymów, którzy postanawiają ruszyć na planetę zwaną Hyperionem, znajdującą się w samym środku wydarzeń nadciągającej wojny, zamieszkaną przez tajemniczego Dzierzbę, który najwyraźniej pragnie wymordować wszystkich ludzi. Bohaterowie zamierzają przedstawić mu swoje prośby, a on być może którąś spełni.
Hyperion to jedna z bardziej znanych powieści science fiction. Zbiera bardzo skrajne opinie – od tych, które nazywają powieść arcydziełem, po te zupełnie przeciwne. Nie jestem po żadnej stronie i prawdę mówiąc nie do końca wiem, co o Hyperionie myśleć.
Z jednej strony jestem zachwycona tym, jak książka jest napisana. O kontekstach Hyperiona pisano już wiele i naprawdę jestem pod wrażeniem, jak zostały wprowadzone i że jeśli się nie zna dzieł, do których Simmons się odwołuje, to trochę się straci, ale nie sprawi to, że powieść będzie niezrozumiała. To wiadomość z pierwszej reki, bo nie ukrywajmy, z poetami anglosaskimi mi nie po drodze i znam tylko niektóre teksty przywołane przez Simmonsa, a o życiorysach autorów na ogół wiem tyle, co z Wikipedii. Konteksty to jednak nie wszystko, wrażenie robi także sposób, w jaki książka jest napisana na poziomie językowym – kolejne historie są pisane w zupełnie inny sposób i własnie prezentowany język i sposób prowadzenia narracji mówi nam bardzo dużo (czasem może nawet więcej niż same podania) na temat opowiadających je bohaterów. Z tego powodu nie uważam, że są oni słabo przedstawieni lub wręcz pozbawieni charakterów, jak twierdzą niektórzy recenzenci. Po prostu są bardzo ludzcy i nie sposób ich poznać tylko na podstawowej płaszczyźnie fabuły, wymagają namysłu, bliższego poznania, wczytania się w to, co między wierszami.
Podobnie jest ze światem przedstawionym, który w powieści jest całkiem ciekawy, ale nie podany wprost. Musimy go sobie sami złożyć z opowieści bohaterów, którzy przywołują jego różne fragmenty, pochodzące z różnych czasów. Do końca pozostaje poczucie niepełni, są elementy niewyjaśnione, ale na pewno nie poruszamy się po nim po omacku. Przeciwnie, z każdą opowieścią coraz lepiej rozumiemy co się dzieje.
Na razie chwalę, opieram częste zarzuty wobec powieści, a jednak mówię, że mam mieszane uczucia. No cóż, muszę przyznać, że mimo wszystko Hyperion mnie znudził. Nie ma tu porywającej fabuły, masy zwrotów akcji, a jeśli w opowieściach bohaterów pojawia się jakiś dramatyzm, to zwykle też nie obudzi żywszych uczuć – przecież skoro bohater właśnie opowiada swoją historię, to wszystko musiało się dobrze skończyć. Jednocześnie powieść nie wymaga aż tak wielkiego wysiłku intelektualnego, jak się spodziewałam. To nie tak, że każde zdanie ma tutaj niesamowitą wagę i może nam odwrócić postrzeganie postaci o 180 stopni, jak choćby w przypadku powieści Szelenbaum.
Hyperion jest dobrą książką, ale póki co nie budzi we mnie nadzwyczajnego zachwytu. Być może prawdą jest, że zyskuje dopiero po przeczytaniu kolejnego tomu, z którym tak naprawdę tworzy zamkniętą całość. Nie wiem, sprawdzę. Póki co – można przeczytać, być może nawet wypada, ale chyba nie ma co się nastawiać na oszałamiającą powieść.
D. Simmons, Hyperion, tłum. W. Szypuła, 2015.
Hyperion:
~ Hyperion ~ Upadek Hyperiona ~ Endymion ~ Tryumf Endymiona ~
W takim razie poczekam aż przeczytasz i zrecenzujesz kolejną część. 🙂
czuję,że ta seria zainteresowałaby bardzo mojego brata 🙂
okularnicawkapciach.wordpress.com
Ta recenzja jest taka niejednoznaczna, że sama nie wiem, czy chciałabym przeczytać tę książkę, czy nie 😉 Ale chyba tak, choćby z ciekawości.
Pozdrawiam!