[355] Czerwone Zwoje Magii
9 maja 2020Magnus i Alec wybierają się na pierwsze wspólne wakacje. Ich plan to romantyczna podróż po Europie, ale jak to z planami bywa, nie do końca się udaje. Okazało się, że Magnus jest wrabiany w przewodniczenie pewnemu zakazanemu kultowi, a za to kara może być tylko jedna. Czarownika trzeba więc oczyścić z zarzutów, ale co jeśli oskarżenie nie jest jednak wyssane z palca?
Powrót do świata Nocnych Łowców jest czymś, co za każdym razem sprawia mi przyjemność. Nie jestem bezkrytyczna, widzę, że pewne rzeczy w tym świecie nie grają, Clare chyba już nie do końca ogarnia zasady, jakie w nim panują, ale jest to coś, na co za każdym razem jestem gotowa przymknąć oko – ten cykl po prostu ma swoje plusy, które przeważają, dochodzi do tego sentyment. Nie inaczej jest w przypadku Czerwonych Zwojów Magii.
Fabularnie książka jest w dużej mierze romansem – śledzimy rozwijające się uczucie Aleca i Magnusa oraz to, jak stopniowo się poznają, zaczynają rozumieć. Jest to związek mocno wyidealizowany, uroczy i choć są w nim pewne cienie, sporo tajemnic, to jest też bardzo duże zaufanie i wzajemne wsparcie na takim wymarzonym poziomie, który nie narusza z jednej strony prywatności, nie podważa wiary w druga osobę, ale jest wyraźnie widoczny. W przedstawieniu uczucia nie brakuje jednak takich klasycznych, baśniowych chwytów, pokazujących jak wielka jest wzajemna miłość i oddanie.
Clare jednak nie byłaby sobą, gdyby nie wprowadziła innych wątków, w tym przypadku groźnej sekty, która nie pozwala bohaterom skupić się na łączącym ich uczuciu i rosnącym pożądaniu. Za sprawą tego wątku wydarzenia stają się poważniejsze, czasem mocno dramatyczne lub rodem z filmu akcji. Dzięki temu powieść nie nudzi i może trafić także do tych czytelników, którzy w romansie nie upatrują całej wartości, a wymagają od książek czegoś więcej. Poza tym jest to typowe dla Clare skomplikowanie wydarzeń, wprowadzenie wielu walk, ale też zagadki, która pozwala podążać za bohaterami ku rozwiązaniu, ale nie w sposób absolutnie przewidywalny – pewne rozwiązania fabularne są sporym zaskoczeniem.
Postaciami głównymi są Alec i Magnus, przedstawiani bardzo konsekwentnie, aczkolwiek już naprawdę mocno mnie nudzi to ciągłe powtarzanie, jak to Alec o uczuciach mówić nie lubi i jak to słabo sobie z nimi radzi. Innych uwag jednak nie mam pod tym względem, myślę, że każdy będzie mógł zrozumieć niepewność czarownika i Aleca nawet jeśli nie zna wcześniejszych książek – po prostu bardzo dobrze ich oddano, podtrzymując wcześniej wykreowane charaktery, ale jednocześnie pozwalając ich poznać tym, którzy z cyklem dopiero się poznają. Podobnie jest z postaciami drugoplanowymi i epizodycznymi, które pojawiają się na krótką chwilę – w ich przypadku również możemy dostrzec esencję osobowości.
Wiele osób pyta, czy Czerwone Zwoje Magii można czytać bez znajomości reszty książek z cyklu – jak najbardziej. Clare wprowadza czytelnika w świat, a sama historia nie odwołuje się w sposób bezpośredni do innych powieści. Puszcza oczko do stałych czytelników (właściwie nawet wielkie oko) i z tego powodu oni będą się bawić nieco lepiej niż nowi, ale nadal w niczym to nie przeszkodzi. Przeciwnie, pojawiające się postaci, które są znane dotychczasowym czytelnikom, mogą zainteresować tych, którzy po wcześniejsze książki Clare jeszcze nie sięgnęli.
Czerwone Zwoje Magii to bardzo dobra powieść, część kolejnej serii w uniwersum Nocnych Łowców, ale zamknięta – to nie tak, że z niecierpliwością będziemy czekali na kontynuację, bo nie ma tu dla niej miejsca, wszystkie wątki są domknięte. Samego uniwersum nie trzeba koniecznie znać, ale jestem pewna, że wielu fanów zachwyci, szczególnie jeśli lubią romanse.
C. Clare, W. Chu, Czerwone Zwoje Magii, przekł. M. Szalbierski, Poznań 2020.
Książka dostępna także na CzytamPierwszy.pl
Ah, świat Nocnych Łowców… Dary Anioła czytałam dawno, dawno temu, jeszcze w gimnazjum, a w ostatnim czasie zaczęłam zbierać tę serię na nowo. Pamiętam, że niezwykle spodobała mi się relacja Magnusa i Aleca i bardzo chętnie przeczytałabym tę historię poboczną. Mam nadzieję, że wkrótce przyjdzie na to czas. 🙂
Uwielbiam Cassandrę Clare i jej Nocnych Łowców. Przede mną jeszcze dwie ostatnie części głównej sagi, więc dodatki będą musiały jeszcze trochę poczekać. Ale przeczytam bankowo!
Pomistrzowsku
Utknęłam w połowie i nie mam czasu dokończyć. Staram się teraz nadrobić zaległości w recenzowaniu i czytam przedpremierowe powieści, a „Zwoje” jedynie tak dorywczo, jak mam chwilę między jednym a drugim egzemplarzem ze współprac. Na szczęście w maju zamówiłam malo książek, więc powinnam mieć czas dokończyć.
Koniecznie, naprawdę warto! 🙂
Wieeeeeem, mega mnie wciąga ta książka, ale mam tak wiele powieści do recenzji, że z bólem serca muszę ją odsuwać na dalsze miejsca w kolejce 🙁
Kiedyś może nadrobię Clare, ale to na pewno nie w najbliższym czasie xD