[179] Magiczna gondola
19 października 2016Magiczna gondola jest początkiem trylogii Poza czasem. Wpadłam na nią wracając do cyklu wydawnictwa Egmont Poza czasem, o którym już trochę pisałam na blogu. Muszę jednak przyznać, że ta powieść jest zupełnie inna.
Anna spędza z rodzicami wakacje w Wenecji. W trakcie wyścigu gondol wsiada na pokład bardzo nietypowe i przenosi się w przeszłość. Od tej pory jej celem jest powrót do właściwych czasów, co nie jest takie łatwe.
Nijakość jest chyba największym zarzutem, jaki mogę postawić Magicznej gondoli i dotyczy właściwie wszystkiego – przedstawiania świata i realiów, kreacji postaci, wątku miłosnego. Zresztą, jakiego wątku miłosnego? Mam wrażenie, że ogranicza się tylko do stwierdzenia Anna kocha X (nie będę zdradzać), bo nic więcej tam nie było – ani rozwijającej się relacji, ani widocznych uczuć. Przez to staje się wymuszony i mało wiarygodny.
Wiarygodność zresztą nie jest mocną stroną książki, podobnie jak logika. Strasznie irytuje naiwność Anny, która ufa wszystkim poza jedyną osobą, która zdaje się być godna zaufania – Mariettą. Naprawdę, kto podsłuchując rozmowę, z której jawnie bije pogarda i wyraźnie widać, że został oszukany, nadal wierzy rozmawiającym i robi, co każą? Anna. Kto widząc, że nic nie wychodzi zgodnie z planem, co grozi katastrofą, nie próbuje się dowiedzieć dlaczego, tylko dalej idzie w zaparte? Cała reszta bohaterów.
Voller starała się utworzyć tajemniczy klimat powieści poprzez dawkowanie informacji na temat podróży w czasie i tajemnice dotyczące pochodzenia i przeszłości bohaterów. Skąpiła wyjaśnień niemal przez cały czas i początkowo klimat rzeczywiście był przyjemny i czytało się z zaciekawieniem. Co za dużo to jednak nie zdrowo i niestety brak informacji w pewnym momencie zaczął przeszkadzać, tym bardziej, że niechęć do ich udzielania zaczynała budzić niepokój i podejrzenia w czytelniku, natomiast w bohaterce nie. To zaś sprawiło, że powzięłam wniosek o jej niskiej inteligencji, przy czym chyba się nie pomyliłam. W każdym razie jest to jedna z nielicznych cech charakteru, jakie można jej przypisać, więc nawet jeśli przesadzona, to czuję się usprawiedliwiona – szukałam czegokolwiek, by móc ja w końcu scharakteryzować.
Ogólnie, wracając do motywu przewodniego powieści, wątek podróży w czasie, by ratować historię i dalsze losy świata nie jest niczym specjalnie innowacyjnym, bo pojawia się dość często. W tym przypadku miałam największe skojarzenia z cyklem Aniołki Dalton, który czytałam dawno temu – dwa stronnictwa, jedno chcące ratować świat, drugie pogrążyć w go w chaosie, niebezpieczeństwo dla podróżników w czasie, ograniczenia co do tego, co mogą… Skojarzenie nasuwało się samo, ale Magiczna gondola nie wyszła z niego obronną ręką – książeczki dla dzieci o aniołach wypadają o wiele lepiej i są bardziej wyraziste.
To, co jest zaletą powieści to przedstawienie realiów Wenecji pod koniec XV wieku. Wiarygodne i interesujące. Może nie było na ten temat szczególnie wielu informacji i szczegółów, ale wypadały naprawdę dobrze. Magiczna gondola doskonale ukazuje, jak bardzo ówczesna obyczajowość może utrudniać życie, ale i na jak wiele swobody czasem pozwala.
To moje pierwsze rozczarowanie serią Poza czasem wydawnictwa Egmont. Po kontynuację pewnie sięgnę, bo może wiedząc więcej Anna i spółka nie będą tak irytujący. I może chętniej będą sobie udzielać informacji, może wszystko nabierze większego sensu… Mam nadzieje, bo Magiczna gondola miała naprawdę duży potencjał, niestety niewykorzystany.
E. Voller, Magiczna Gondola, 2012.
Taka książka nie wyrózniająca się specjalnie na tle innych młodziezowych, ale mająca i swoje zalety – jak wpadnie w moje łapki to przeczytam, jeśli nie – to nie będę płakać.
Szkoda, że się rozczarowałaś. Musze przyznać, że okładka ma w sobie coś takiego, co … co przyciąga mnie do lektury. Jednak boję się po nią sięgnąć to raz, a dwa nawet nie mam na to czasu. 🙁