[Do zobaczenia] Paganini: Uczeń diabła
26 sierpnia 2016Od czasu do czasu lubię oglądać filmy kostiumowe, lubię też biografie, a Garretta lubię od naprawdę bardzo dawna, więc nic dziwnego, że w końcu skusiłam się na obejrzenie Paganiniego. Jak to z pokusami bywa, konsekwencje nie zawsze zachwycają…
Uczeń diabła jest filmem okropnym. Nie ma mowy o żadnej biografii, bo już na starcie mamy fantastykę i pakt z diabłem. Początkowo myślałam, że to jakaś metafora czy coś w tym stylu, nawet imię na to wskazywało – Urbani – ale nie. Poza tym poznajemy tyko wycinek życia artysty, tak że mam wrażenie, że w sumie to nic nie robił poza ćpaniem i podrywaniem kolejnych kobiet. No i graniem, ale w myśl zasady geniusz ćwiczyć nie musi.
Ale, ale, wątek diabła jest interesujący. Bo dotąd nie do końca wiem o co mu chodziło – tworzy jakieś intrygi, kombinuje, z kimś próbuje się dogadać, ale ostatecznie nie mam pojęcia jak, po co i do czego to miało prowadzić. Wprawdzie pytanie do czego to ma prowadzić? jest pytaniem, jakie zadaje sobie w stosunku do całego filmu, ale tu wydaje się szczególnie ważne.
Wątek romantyczny odegrał ogromną rolę. To niby miłość zniszczyła Paganiniego, to ona miała na niego tak duży wpływ… Tylko że tego też nie widać. Zarówno on, jak i ona są bierni, uczucie widać najwyżej w paru scenach. No ale jak ma być widać, skoro z grą aktorską słabo? Jeżeli jakaś jest, to należy to natychmiast odnotować i zapamiętać, ponieważ przez większość czasu trwania filmu wszyscy mają te same kamienne twarze, niezależnie od sytuacji. Owszem, parę razy zdarzyło się Charlotte (Andrea Deck) okazać jakieś emocje, lepiej było w przypadku Urbaniego (Jared Harrris), ale to tylko przebłyski.
To, co film ratuje to muzyka, która jest naprawdę fenomenalna. Wiele utworów znałam już wcześniej, także w wykonaniu Garretta – to jeden z artystów, do których bardzo często wracam i słucham z przyjemnością. W filmie jednak zyskała nowego charakteru i ratowała klimat całości. To ona stanowiła jedyną różnicę między Uczniem diabła a filmami o hipisach z ubiegłego stulecia.
Naprawdę – nie polecam. Film słaby, nie wiem czym jest, bo na pewno nie biografią, na pewno nie czymś ciekawym lub wartościowym. Rozrywkowym też nie za bardzo, bo nie ma się tam przy czym dobrze bawić.