[164] Takeshi. Cień Śmierci
15 sierpnia 2016Takeshi. Cień Śmierci to książka, którą chciałam przeczytać już dawno, kiedy tylko usłyszałam o premierze. Jak to jednak bywa po drodze trafiłam na mnóstwo innych książek, obowiązków i zapomniałam. W między czasie mój entuzjazm i chęć przeczytania opadły, jednak kiedy zobaczyłam książkę w bibliotece nie wahałam się – no przecież to Kossakowska, musi być dobre! Jak się okazało wcale nie musi.
Już na pierwszych stronach miałam mieszane uczucia. Zaczęło się interesująco i tajemniczo, ciekawa byłam dokąd to zaprowadzi, kim są głowni bohaterowie itp. Tylko że czytało się ciężko a ciekawość zaczynała zastępować nuda. Problem polegał na tym, że większość tego, co czytałam stanowiły rozbudowane opisy pełne środków stylistycznych, najczęściej powtórzeń. Miały oddać klimat, lepiej pokazać świat i postacie, ale bardzo szybko zmęczyły. Nie poddałam się jednak i po pierwszych kilkudziesięciu stronach było lepiej. Dalej pojawiają się rozbudowane porównania, ale już oszczędniej i przestały męczyć.
To jednak nie sprawiło, że dalej książka była już świetna, bo taka nie jest do samego końca. To pierwszy tom serii i bardzo wyraźnie to widać – w powieści pojawiają się sojusze, pojawiają się konflikty, powody do zemsty, do odkrycia tajemnic i mnóstwo innych rzeczy. Tylko że w tempie żółwia, który jest cały czas w drodze, ale nigdzie nie trafia, bo mu czasu nie starcza. Jak na razie to wszyscy knują, kombinują a faktyczne wydarzenia są bardzo efektownie, pięknie i szczegółowo opisane, natomiast polegają tylko na walkach, porwania i torturach. W sumie też nielicznych, przypuszczalnie prowadzących do czegoś, co poznamy w tomie drugim (tak myślę). Ja bardzo lubię tajemnice i intrygi, dlatego nie oceniam fabuły jakoś strasznie źle, tylko że po przeczytaniu 424 stron chciałabym żeby to do czegoś prowadziło i żebym mniej więcej wiedziała do czego, tymczasem nie mam pojęcia.
Postacie to też nie jest mocny punkt Takeshiego, co mówię z przykrością. Niewiele o nich wiemy a czytanie o ich rozterkach nie należy do przyjemności, zwłaszcza, że często ciągną się zbyt długo. Same charaktery też są nieciekawe i słabo przedstawione, nawet tytułowy bohater jest nijaki. Jeszcze żeby chociaż byli jacyś schematyczni, żeby do czegoś można ich było dopasować, ale też nie. Wielu z nich różni się imieniem, ale cech charakterystycznych nie ma – wariatów jest kilku, honorowych jest kilku, nieogarniętych kilku, w ogóle zawsze jest po kilku przedstawicieli danego typu bohatera a różnic brak. To co było jednak katastrofą Takeshiego to postacie kobiece – dawno nie czytałam o tak pustych, głupich i irytujących bohaterkach bez wyrazu. Naprawdę, żadne miłe słowo na ich temat nie przychodzi mi do głowy.
W kwestii kreacji świata niewiele można powiedzieć. Oczywiście jest interesujący pełen niesamowitych stworzeń, wiele czerpie z kultury dawnej Japonii, ale i wybiórczo ze współczesnych dokonań. Wszystko poznajemy mimochodem, kiedy bohaterowie na coś zwracają uwagę lub coś jest ważne, co stanowi chyba najlepszy możliwy sposób kreacji świata w fantastyce – bez żadnego moralizowania czy zbędnego tłumaczenia, dzięki czemu łatwiej przenieść się do tworzonego świata i go zrozumieć. Przy tym konstrukcja jest względnie kompletna – brakuje pewnych informacji, ale to nic dziwnego, z pewnością odegrają kluczową rolę w kolejnych tomach i w tej chwili nawet postacie zdają się o nich nie wiedzieć. Na uwagę jednak zasługuje fragment na temat stworzenia Świata, który wypada bardzo interesująco i oryginalnie, przy tym wiele wyjaśniając.
To co bardzo mi się podobało w Cieniu Śmierci to konflikt miedzy Fumiko a Takeshim. Dotyczy przede wszystkim honoru i wierności przełożonym i ukazuje dwa sprzeczne podejścia do tych kwestii. Zostały ukazane w naprawdę ciekawy sposób a argumentacja obu stron jest tak racjonalna i dobra, że naprawdę trudno przyznać rację którejkolwiek. Myślę, że to powróci w kolejnych tomach i jestem ciekawa na czym się skończy.
O tek książce autorka mówi, że to film, który zawsze chciała napisać. Faktycznie, jako film Takeshi mógłby być naprawdę dobry – widowiskowy i ciekawy. Niestety jako książka ma sporo braków i chwilami nuży. Szkoda, bo nastawiałam się na naprawdę dobrą przygodę. Może kolejny tom to nadrobi, bo ten sprawia wrażenie bycia bardzo wprowadzającym.
Też bym pewnie wyszła z założenia, że jak Kossakowska to biorę 😉
Nie sięgnę, nie w moim typie, niestety .
Niestety to kompletnie nie mój typ
Blog o książkach
Jakoś od początku podchodziłam do tej książki z rezerwą. Co prawda tematyka Japonii kusi, jednak chyba nie na tyle, żebym ją przeczytała. 😉