[146] Dziurdziowie
12 czerwca 2016Właściwie nie zamierzałam pisać więcej o książkach Orzeszkowej. O kilku ważniejszych wspomniałam, inne myślałam, że po prostu przeczytam i nie będę do nich wracała, ale Dziurdziowe tak mnie zaskoczyli, że muszę o nich napisać.
Powieść jest krótka i dość prosta. Nie ma tej masy opisów, tak typowej u Orzeszkowej, na którą narzekałam w recenzji Nad Niemnem. Pojawiają się, owszem, ale tylko te konieczne, które rzeczywiście coś wnoszą i dzięki temu czyta się o wiele przyjemniej i lżej. Wątki już nie umykają, nie błądziłam też myślami gdzie indziej.
Nie jest to jednak najważniejsza kwestia, która mnie zaskoczyła w Dziurdzaich. To sama fabuła była czymś, czego się nie spodziewałam. Otóż Orzeszkowa napisała kryminał. Oczywiście taki, w którym jest przesłanie o niedostatecznej edukacji i głupocie ludzi z jej czasów, ale dziś czytelnik nie zwraca na to uwagi. Zwróci za to uwagę na niesamowitą tajemniczość wydarzeń – tego co zrobili Dziurdziowe, dlaczego i w jaki sposób. Ostatecznie dość szybko da się przewidzieć zakończenie, ale pytania „jak?” i „dlaczego?” nurtują do samego końca, nie pozwalając na odłożenie książki.
Po raz pierwszy udało się Orzeszkowej stworzyć naprawdę ciekawą postać, która budzi w czytelniku emocje. Pietrusia jest po prostu wspaniała ze swoją dobrocią, lekką naiwnością i zagubieniem, doskonale też przedstawiono jej babkę i męża. Wszyscy mają swoją przeszłość, myśli, uwarunkowania wynikłe z wychowania i przeżyć. Budzą zainteresowanie, przywiązanie i ostatecznie niesamowite współczucie.
Interesująco wypada też kwestia ukazania całej społeczności wiejskiej. Chłopi są różnorodni i choć wyraźnie widać ich brak wykształcenia i rozwagi, to nie stanowią jednolitej masy bez ludzkich odruchów. Nie wszyscy piętnują niby-wiedźmę, nie wszyscy się od niej odwracają. Są tacy, którzy dostrzegają nierozsądność większości, ale i tacy, co ten brak rozsądku wykorzystują do własnych celów. Orzeszkowa stworzyła różnorodną grupę ludzi, w której można dostrzec jednostki o postawach doskonale znanych współcześnie.
Zdziwiłam się, bo spodziewałam się kolejnej dość prostej i wyraźnie moralizatorskiej powieści Orzeszkowej, tymczasem dostałam małe arcydzieło, które jest o wiele bardziej skomplikowane pod każdym kątem, ale zarazem prostsze i przyjemniejsze w odbiorze niż inne jej utwory. To już jest literatura bardzo wyraźnie współczesna, może nawet popularna.