[Do zobaczenia] X-men: Przeszłość, która nadejdzie
20 maja 2016Z pewnym żalem zabierałam się do pisania recenzji Przeszłości, która nadejdzie, ponieważ wiem, że kiedy jutro obejrzę Apocalypse i potem zrecenzuję, to na dłuższy czas opuszczę uniwersa tworzone przez Marvela. Wprawdzie recenzje w serii Do zobaczenia pojawią się jeszcze w maju i czerwcu (a o jakich cudach będę pisać!), to niestety nie będą dotyczyły superbohaterów, a tak ich polubiłam, że chciałbym więcej. Przejdźmy jednak do najważniejszego tematu w recenzji, czyli filmu.
Fabularnie film wypada najlepiej z dotychczasowych, szczególnie po trochę nudnawej Pierwszej klasie oraz Ostatnim bastionie, do którego miałam trochę uwag krytycznych. Tu ich nie mam, choć nie powiem, by wszystko było jasne – pozostaje kilka pytań bez odpowiedzi w stosunku do Ostatniego bastionu. Bo Przeszłość, która nadejdzie rozgrywa się po tym filmie, ale i tuż po Pierwszej klasie – dowiadujemy się w jaki sposób powstała Akademia, co się działo z Xavierem po odejściu Raven i pozostałych. Tym razem nie jest to jednak film wprowadzający, nie ma też chwili na nudę – dzieje się naprawdę dużo i twórcy nie pozwalają widzowi na odpoczynek: jeżeli w jednym czasie chwilowo dzieje się niewiele, to przeskakujemy do drugiego, gdzie robi się niebezpiecznie.
Scenografia w miejscu rozgrywania się wydarzeń z przyszłości jest absolutnie fenomenalna. Mroczna, z nieco przytłumionymi kolorami, ale i mnóstwem złota azjatycka miejscowość po porostu zachwyca wyglądem oraz symbolizmem. Wydarzenia z przeszłości zwykle nie mają tak dobrej oprawy – to zwykłe, znane i niczym niewyróżniające się miejsca. Z jednym wyjątkiem – podziemia Pentagonu są niesamowicie nowoczesne i nie bardzo pasują do lat 70. Niemniej, wyglądają naprawdę dobrze i film bardzo cieszy oko.
Co jeszcze mi się podoba, to kreacja młodego profesora Xaviera (James McAvoy). Po raz pierwszy stał się naprawdę ludzki. Do tej pory idealnie wyrozumiały i dobry lub nieco przemądrzały i arogancki, w tej części zaczyna mierzyć się ze swoją słabością. W końcu mam mutanta, który nie do końca akceptuje to, kim jest, nie do końca sobie z tym radzi i próbuje walczyć z mutacją za wszelką cenę. Wypada tak dobrze, że naprawdę warto było tyle czekać. Nie tylko na niego, bo i Mystique (Jennifer Lawrence) w tej części zachwyca. Dotąd była ukazywana w jeden sposób, teraz została zdecydowanie bardziej rozbudowana. Stała się skomplikowana i przechodzi przemianę, której się wcześniej nie spodziewałam i nie sądziłam, że jest możliwa. Wolverine (Hugh Jackman), mój ulubieniec, niby jest na ekranie niemal cały czas, ale jakby go nie było. Przestał być tym zadziornym, zbyt pewnym siebie X-menem i jest to jedyna zmiana na minus. Jasne, zważywszy na okoliczności konieczna była postać jakiegoś mentora, a profesor się do tego nie nadawał, ale do niego wybitnie nie pasuje.
Tym razem nie mam uwag krytycznych. Wcale, bo oglądało się naprawdę doskonale, do tego Przeszłość, która nadejdzie nie była już zwykłym filmem rozrywkowym, bo poważniej podeszła do tematu inności, pokazując wewnętrzne rozterki bohaterów, jednocześnie dalej gwarantując niezwykłe widowisko. Polecam!
Tytuł: Przeszłość, która nadejdzie
Scenariusz: Simon Kinberg
Premiera: 23.05.2014 (PL)
~ X-men ~ X-men 2 ~ X-men: Ostatni bastion ~ X-men Geneza: Wolverine ~ X-men: Pierwsza klasa ~ Wolverine ~ X-men: Przeszłość, która nadejdzie ~ Deadpool ~ X-men: Apocalypse ~ Gambit ~ Wolverine 2 ~ X-force ~